Aktualny lider klasyfikacji generalnej F1, Lando Norris, dał do zrozumienia, że bardzo trudno będzie mu utrzymać prowadzenie po GP Bahrajnu. Tor Sakhir może okazać się zmorą McLarena, ale za to zbawieniem dla Red Bulla i innych zespołów z czołówki.
Szykuje się powtórka z Japonii
Porażka pomarańczowych bolidów w starciu z RB21, prowadzonym przez Maxa Verstappena, w GP Japonii obnażyła pewne słabości. Norris, który próbował wywierać presję na Holendrze, miał problemy ze zbliżeniem się do niego. Powodem były gorsze osiągi modelu MCL39 w wolnych zakrętach, w których to lepiej czuje się maszyna Czerwonych Byków. Obawy Brytyjczyka potwierdzają też gorsze wyniki jego zespołu w ostatnich latach. Od momentu wprowadzenia rewolucji technicznej 2022, ani razu McLaren nie był dostatecznie mocny. Nawet w całej historii organizacji wyścigu ich najwyższą pozycją jest 2. miejsce Lewisa Hamiltona z 2007 roku.
Oczywiście sezon 2025 rozpoczął się dla stajni z Woking bardzo dobrze. Tempo w ich samochodzie jest lepsze niż w ostatnich latach. Jednakże, jeśli według ich kierowcy nadal czegoś brakuje, nie jest to najlepszy prognostyk. Natomiast zwłaszcza dla Maxa Verstappena i Red Bulla może to być kolejna okazja do wykorzystania. Zwłaszcza że od 2023 roku wygrywają tam za każdym razem.
– Naszą słabością w porównaniu do nich były wolniejsze zakręty. W Bahrajnie jest dużo mniej szybkich partii, więc tracimy część naszych mocnych stron i bardziej zagłębiamy się w nasze słabości – podkreślił Lando Norris.
Red Bull nie jest tak daleko liderów
Według obecnego lidera „generalki”, Red Bull ulepszył swój pakiet od początku sezonu. Pole position i zwycięstwo Maxa Verstappena w Japonii nie były przypadkiem, ponieważ RB21 musiał pozwalać na nawiązanie walki. Sam zainteresowany nie czuł też, jakoby wraz z Oscarem Piastrim mieli większe rezerwy na torze Suzuka.
– Oczywiście, że są szybcy. Czuję, że Oscar i ja wiele wyciągnęliśmy z samochodu [w kwalifikacjach – przyp. red.]. Prawdopodobnie byłoby z tego trochę więcej, tak, ale nasze ostateczne [czasy okrążeń przyp. red.] nie były aż tak daleko w tyle. Max radzi sobie więc dobrze, a Red Bull chyba trochę nadrobił zaległości. Ale też nie byli tacy źli przez cały sezon – ocenił kierowca zespołu McLaren.
– Kiedy patrzysz na Australię, tam walczył o zwycięstwo. Kiedy patrzysz na Chiny, nie był o wcale o milę dalej. A w ten weekend spisał się bardzo dobrze. Spodziewam się, że będzie rzucał nam wyzwania w każdy weekend – dodał.
McLaren musi popracować nad wydobyciem potencjału
Ostatnio wszyscy skupili się na bolączkach Red Bulla czy Ferrari. Powodem tego był niezły start sezonu w wykonaniu McLarena, ale i tam nie wszystko jest takie idealne. W Chinach obaj kierowcy nie mogli złożyć okrążeń, które by ich w pełni zadowalały. Problem występował zwłaszcza w Sprint Shootout. Za to w Japonii musieli dokonać poprawek po piątkowych treningach, aby od soboty mieć szersze okno pracy. Nie można więc jednoznacznie skreślić, że wszystko przychodzi im łatwo. Właściwie przy obecnie obowiązującej rewolucji, mimo że ta zbliża się do końca, nadal wszyscy czegoś szukają.
– Na szybkich zakrętach byliśmy bardzo, bardzo mocni. Myślę, że zdecydowanie tutaj mamy najmocniejszy samochód. […] W wolniejszych częściach jesteśmy dość daleko za Red Bullem i to właśnie tam przegraliśmy w kwalifikacjach [do GP Japonii – przyp. red.]. Przegraliśmy ponownie w wyścigu. Jest więc wiele obszarów, nad którymi musimy popracować – zakończył Brytyjczyk.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!