Czeka nas posiedzenie Komisji F1 w sprawie silników na przyszły rok. W przepisach na 2026 mogą zajść zmiany. Toto Wolff stanowczo sprzeciwia się propozycjom. Mówi, że to żart.
F1: Mercedes nie chce żadnych zmian
Do pierwszego testu przedsezonowego przed sezonem 2026 pozostało jedynie dziewięć miesięcy, ale sprawa silników nie jest jeszcze zamknięta. Formuła 1 oficjalnie wydała dzisiaj – 23 kwietnia – oświadczenie, że nie powróci do V10. Producenci silników odrzucili skrócenie cyklu regulacji. Jednak sprawa nie jest zamknięta, bo na dzisiaj zaplanowano spotkanie Komisji F1. Przedmiotem dyskusji będą potencjalne zmiany.
Przepisy techniczne na przyszły rok obejmują m.in. równy podział energii elektrycznej i spalinowej w jednostce napędowej. Powszechnie uważa się, że Mercedes ma szansę stworzyć najlepszy silnik, podobnie jak w 2014, gdy po raz pierwszy wprowadzono hybrydowe V6. Pomysł powrotu do V10 odrzucili na spotkaniu w Bahrajnie właśnie niemiecki producent, a także Honda i Audi.
Zabraknie mocy na prostej?
Spotkanie przed Grand Prix Bahrajnu w zeszłym tygodniu mogło dać producentom silników fałszywe zapewnienia. Jeżeli sądzili, że dyskusja o potencjalnych zmianach na przyszły rok jest zakończona, to wygląda na to, że się mylili. Dzisiaj odbędzie się posiedzenie Komisji F1, na której uczestnicy będą rozmawiać o proponowanych modyfikacjach na 2026.
Istnieją obawy, że przy równym podziale mocy między silnikiem spalinowym a baterią, bolidowi może zabraknąć mocy. Przede wszystkim mowa tu o torach, gdzie dominują szybkie zakręty i proste, więc auta zwyczajnie tej jej potrzebują, czyli Monza, Baku, Dżudda i Las Vegas.
Propozycje ma dotyczyć zredukowania energii elektrycznej z 350 kW na 200 kW, czyli zmniejszenia jej udziału w jednostce napędowej do 35%. Do zwolenników takiego rozwiązania należy m.in. Christian Horner. Red Bull po raz pierwszy buduje swoją własną jednostką napędową, we współpracy z Fordem. Według doniesień, Brytyjczyk chciał najpierw zebrać poparcie wśród innych producentów, dlatego nie przedyskutowano tych planów modyfikacji na ubiegłotygodniowym spotkaniu.
– FIA przeprowadziła badania i moim zdaniem za wszelką cenę chce uniknąć częstego lift and coast [zdjęcie nogi z gazu przed punktem hamowania – przyp. red.] w samym Grand Prix, które nie będzie szczególnie dobre dla sportu i ogromnie frustrujące dla kierowców – Horner zaprzeczył, że nalegał na FIA, aby poruszyła temat ponownie.
Toto Wolff twierdzi, że to żart
Mercedes zdecydowanie odrzuca jakiekolwiek propozycje zmiany planu. Toto Wolff wypowiedział się po Grand Prix Arabii Saudyjskiej, że nie zgodzi się na żadne modyfikacje. Już wcześniej zapowiadał, że gdyby Formuła 1 skróciła regulacje, wyglądałaby głupio. Od początku nie był zwolennikiem szybszego powrotu silników V10.
– Czytanie programu Komisji F1 jest niemal tak zabawne jak czytanie niektórych komentarzy, które widzę na Twitterze o amerykańskiej polityce. Naprawdę chcę nas chronić i wstrzymać się od komentarza, ale to jest żart. Tydzień temu było spotkanie ws. silników, a teraz to znowu powraca do agendy – uciął dyskusję szef zespołu Mercedesa.
Jak podają media, w symulacjach przeprowadzanych przez producentów silników wyłania się niepokojący obraz. Wynika z nich, że kierowcy będą musieli często używać techniki typu lift and coast – podnosić nogę z pedału gazu – aby naładować baterię. Biorąc pod uwagę, że Formułę 1 uważa się za królową motorsportu, nie jest to zachęcająca i korzystna perspektywa. Mercedes jest jednak przeciwny dokonaniu jakichkolwiek zmian w podziale mocy. Red Bull, Audi i Ferrari są według doniesień otwarte na propozycję, a przynajmniej całkowicie jej nie wykluczają. Pozycja Hondy w tej kwestii jest nieznana. Należy zaznaczyć, że w Bahrajnie wykluczyli możliwość skrócenia regulacji, ale byli otwarci na dyskusję.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!