Po raz pierwszy od 1983 roku debiutant zdobył pole position do Indianapolis 500. Robert Shwartzman oraz Prema dokonali niebywałych, historycznych wyczynów podczas drugiego dnia kwalifikacji.
Wielki zwrot akcji z samego rana
Dokładnie tak jak sobota, drugi dzień kwalifikacji rozpoczął się potężnym wypadkiem w sesji treningowej. Scott McLaughlin ustanowił jedno z najszybszych okrążeń tygodnia – 233.5 mph – po czym od razu wylądował w barierach. Nowozelandczyk wręcz skopiował wypadek Coltona Herty z tym, że w dalszej części toru. Kierowca Penske obrócił się w późnej fazie drugiego zakrętu, a następnie wyleciał w powietrze po kolizji z bandą. Upadek jego bolidu był tak silny, że zrobił dziurę w asfalcie. Trening został przez to wstrzymany na aż 40 minut.
W międzyczasie Team Penske poinformowało, że ich kierowca nie weźmie udziału w niedzielnej części kwalifikacji. 3 godziny były zdecydowanie zbyt małą ilością czasu, aby mechanicy mogli przygotować zapasowy bolid. Zeszłoroczny zdobywca pole position utracił w ten sposób szansę na obronę swojego tytułu. Z nowym samochodem, który zadebiutuje w poniedziałkowym treningu, Scott McLaughlin rozpocznie 109. edycję Indianapolis 500 z dwunastej pozycji.
Ciąg dalszy dramatu Penske. Kwalifikacje Indy 500
Kiedy nie zbyt imponujące przejazdy w Fast 12 wykonywali Christian Lundgaard oraz Marcus Ericsson, dużo ciekawsze rzeczy działy się w alei serwisowej. Z kolejki do wyjazdu na tor wycofali się Josef Newgarden oraz Will Power. W szokującym obrocie spraw, oba samochody Team Penske nie przeszły inspekcji technicznej. Z racji, że w Fast 12 można wykonać tylko jeden przejazd, faworyci tej czasówki zostali de facto zdyskwalifikowani. Ogromny cios dla jednego z najbardziej utytułowanych zespołów IndyCar. Rok temu, wszyscy kierowcy Penske ruszali obok siebie, z pierwszego rzędu. Teraz zrobią to ponownie, ale z czwartego rzędu.
IndyCar już poinformowało, że o ich kolejności startowej zadecydują wyniki sobotnich kwalifikacji (czyli P10 dla McLaughlina, P11 dla Newgardena i P12 dla Powera). Natomiast Tim Cindric szczegółowo wytłumaczył problemy swojej ekipy:
Brak Penske był miodem na uszy dla małych ekip. Dzięki temu siódme miejsce zdobył David Malukas, a awans do Fast 6 wywalczyli Takuma Sato oraz Robert Shwartzman. Kierowca Premy wcale jednak nie potrzebował problemów rywali. 25-latek perfekcyjnie rozpoczął swój przejazd kwalifikacyjny, od okrążenia powyżej 233 mph. Z tak dobrym startem nie mógł on odpaść. Shwartzman zdobył genialne, trzecie miejsce, przebijając nawet takie gwiazdy jak Scott Dixon czy Alex Palou. Lepsi od niego byli wyłącznie Pato O’Ward i Felix Rosenqvist.
Wojna domowa Dale Coyne Racing
Przed ostateczną walką o pole position odbyła się być może jeszcze ciekawsza część kwalifikacji – Bump Day. Marco Andretti i Marcus Armstrong rozpoczęli godzinną sesję Last Row Shootout z dobrymi (jak na standardy tej sesji) okrążeniami, regularnie przekraczającymi 229 mph. Następnie swoje obowiązkowe przejazdy wykonali kierowcy Dale Coyne Racing. Zarówno Rinus VeeKay jak i Jacob Abel stracili do swoich rywali aż dwie mile na godzinę. Klarownym stało się, że tylko jeden zawodnik DCR przetrwa te kwalifikacje.
Niestety na następne przejazdy musieliśmy czekać aż 40 minut. Jacob Abel spędził ten czas w alei serwisowej, w celu maksymalnego schłodzenia bolidu przed drugą próbą kwalifikacyjną. Nagle jednak stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Przedostatni w tabeli Rinus VeeKay postanowił wyjechać na tor. Skutkowało to unieważnieniem poprzedniego rezultatu i tymczasowym wypchnięciem samego siebie z Indy 500. Holender zapobiegawczo opuścił aleję serwisową, gdyż w innym wypadku nie miałby możliwości odpowiedzieć na przejazd kwalifikacyjny Abela. Jego partner zespołowy planował wykonać swoją próbę tuż przed końcem sesji, w najlepszych, najchłodniejszych warunkach. Z racji, że zajmował ostatnie miejsce, i tak nie miał nic do stracenia.
Kwalifikacje Indy 500: Niespodzianki dnia pierwszego
W pierwszej chwili decyzja VeeKay’a wydawała się koszmarna. Pojechał on dużo wolniej niż na początku sesji. Garaż #18 w całości opanowały nerwy. Dopiero po kilku minutach rodzina VeeKay’ów mogła odetchnąć z ulgą, kiedy Jacob Abel również zaliczył rozczarowującą próbę kwalifikacyjną. Dokładnie tak jak Holender, Amerykanin stracił prędkość na drugim przejeździe. Jeden z fatalnie przygotowanych bolidów DCR nie przystąpi zatem do 109. edycji Indianapolis 500. Drugi rok z rzędu ofiarą Bump Day jest debiutant w barwach Dale Coyne Racing. Kwalifikacje Ostatniej Szansy przetrwali Rinus VeeKay (który do tej pory zawsze startował na Brickyard z czołowej siódemki), Marcus Armstrong (po sobotnim wypadku i semi-udanej odbudowie bolidu) oraz wyjątkowo wolny Marco Andretti.
Kwalifikacje Indy 500. „Świeżacy” opuszczają szczęki weteranom
Takuma Sato rozpoczął decydującą o pole position sesję Fast 6 z potężnym okrążeniem 233 mil na godzinę. Japończykowi udało się utrzymać stabilną prędkość przez resztę przejazdu, ustanawiając bardzo dobry rezultat 232.4 mph. O dziwo, nie byli go w stanie przebić kierowcy Ganassi. Scott Dixon i Alex Palou jeździli świetnie przez cały tydzień, po czym nagle stracili osiągi w niedzielnych kwalifikacjach.
Następnie na tor udał się Robert Shwartzman, który jako jedyny potrafił dorównać rewelacyjnemu startowi Sato. Jego utrata prędkości na następnych okrążeniach była wręcz minimalna. Kierowca Premy przekroczył linię mety ze znakomitą średnią 232.790 mph. Shwartzman już wtedy zapewnił sobie start z pierwszego rzędu.
Jak się okazało, emocjom nie było końca. Pato O’Ward doznał problemów z aktywacją systemu hybrydowego, a Felix Rosenqvist nie potrafił odwzorować swojej świetnej formy z Fast 12 i sobotnich kwalifikacji. Żaden z nich nie pokonał rezultatu Sato, a co dopiero Shwartzmana. Co za tym idzie, po raz pierwszy od Teo Fabiego w 1983 roku, debiutant zdobył pole position do Indy 500, na dodatek z debiutującym zespołem. Dwójka „underdogów” dała wielki pstryczek w nos gigantom IndyCar. Aż trudno w to uwierzyć, lecz Robert Shwartzman i Prema Racing rozpoczną swoje pierwsze w historii okrążenie wyścigowe na owalu z pole position Indianapolis 500. Magia tego eventu oraz najlepszego formatu kwalifikacji w całym motorsporcie ponownie została zaprezentowana.
„Month of May”, część druga
Szalony, pełen wypadków tydzień otwarcia jest już za nami. Indianapolis Motor Speedway wybrało 33-ech kierowców oraz kolejność, w której przystąpią oni do 109. edycji „Najwspanialszego Spektaklu w Wyścigach”. Zespoły czekają teraz ostatnie przygotowania w postaci poniedziałkowego i piątkowego treningu. Zieloną flagę Indianapolis 500 ujrzą natomiast w niedzielę, 25 maja, około godziny 18:45 czasu polskiego. Biorąc pod uwagę jak trudne w prowadzeniu są doważone hybrydą samochody, zapowiada nam się bardzo chaotyczna edycja tego wyścigu. Szczegółowy harmonogram oraz plan transmisji znajdziecie klikając tutaj.
Kwalifikacje Indy 500 – Dzień 2 – Wyniki
Fot. Igor Długosz, Świat MotorsportuAby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!