Polski kierowca nie przeciął linii mety 24-godzinnego wyścigu na Spa-Francorchamps, ponieważ odpadł po niespełna sześciu godzinach rywalizacji.
Klasyk niebyt łaskawy dla polskiego kierowcy i jego załogi
Weekend w Belgii stanowi najważniejszą i najwyżej punktowaną rundę kalendarza GT World Challenge Europe Endurance Cup. Z tej okazji Karol Basz oprócz Yannicka Mettlera i Anthony’ego Bartone’a współtworzył ekipę z jednym z największych talentów, Tom Kalender.
Zespół GetSpeed miał ambicję, aby w pełni wykorzystać potencjał Mercedesa-AMG GT3 Evo i walczyć w wyścigu o najwyższe cele. Po solidnym wyniku w kwalifikacjach bezbłędnie realizowali ten plan przez pierwsze pięć godzin, jadąc w czołówce klasy Silver.
Niestety los nie był dla nich łaskawy. Tuż przed zachodem słońca doszło do problemów technicznych, przez które zmuszeni zostali do wycofania się.
Wszyscy na 24h Spa przygotowują się pod kątem nie tylko osiągów, ale i wytrwałości. Właściwie to jedna z największych pereł endurance, zaraz obok 24h Le Mans, 24h Daytona czy 24h Nurburgring. Każdy zawodowy kierowca wyścigowy chciałby wygrać choćby jeden, a najlepiej to i wszystkie z nich. Karol Basz znów miał szansę na niezły wynik, ale wspomniane problemy zmusiły jego załogę do wycofania się. Pozostaje liczyć na to, że wkrótce Polak odczaruje ten sezon i dopisze mu więcej szczęścia. Tempo jest naprawdę mocne, ale muszą zagrać też inne czynniki.
Wywiad z Karolem Baszem przeczytasz tutaj.
Basz podsumował 24h Spa
– Jest to dla nas bardzo trudny moment – dla zespołu, dla kierowców. Niestety po niespełna sześciu godzinach musieliśmy się wycofać z 24-godzinnego wyścigu na torze Spa-Francorchamps. Wielka szkoda, ponieważ mieliśmy bardzo mocne tempo. Auto było przygotowane perfekcyjnie. Wszyscy byliśmy zadowoleni z ustawień i osiągów samochodu, nikt z nas nie zgłaszał najmniejszych zastrzeżeń. Pod sam koniec awansowaliśmy na czwarte miejsce, więc żałujemy bardzo, że nie dane nam było kontynuować jazdy – powiedział Karol Basz.
– Mieliśmy potencjał by zwyciężyć, trzymaliśmy rytm jazdy, nie podejmowaliśmy niepotrzebnego ryzyka, uważaliśmy na limity toru, za przekraczanie których sędziowie nakładali surowe kary. Byliśmy naprawdę dobrze przygotowani, niestety taki jest motorsport – pewne rzeczy nie są zależne od nas. Nie poddajemy się i wrócimy na Nürburgringu silniejsi. Dziękuje za Wasze wsparcie i widzimy się już niebawem – dodał.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!