Jorge Martin nareszcie wraca na motocykl. Urzędujący mistrz świata wystartuje w również powracającym do MotoGP Grand Prix Czech. W przypadku Hiszpana ważniejsze jest jednak to, co dzieje się poza torem.
Powrót urzędującego mistrza świata
Jorge Martin wziął udział w zaledwie jednym tegorocznym weekendzie wyścigowym – Grand Prix Kataru na torze Lusail. Hiszpan doznał dwóch różnych urazów w trakcie zimy. Pierwszy z nich wykluczył go z reszty testów przedsezonowych, a drugi przedłużył jego powrót do zdrowia o kolejne kilka tygodni. Kiedy zeszłoroczny mistrz świata nareszcie wykonał swój debiut dla Aprilii, zaliczył on poważny wypadek, w którym niefortunnie przejechał go Fabio Di Giannantonio. Martin trafił do szpitala ze złamanymi żebrami oraz zapadniętym płucem.
Przez tak poważną kontuzję zeszłoroczny mistrz świata został wykluczony na okres przynajmniej trzech miesięcy. Po długim okresie rekonwalescencji, nareszcie otrzymaliśmy datę powrotu Jorge Martina. Mistrz świata sezonu 2024 wykona swój drugi start dla Aprilii podczas nadchodzącego Grand Prix Czech – pod warunkiem, że zaliczy finałowe testy medyczne, co powinno być już wyłącznie formalnością. Martin bez problemu ukończył dzisiejsze testy na torze Misano. Aprilia zorganizowała je, aby przygotować swojego zawodnika do powrotu. Urzędujący mistrz świata pokonał aż 64 okrążenia wokół włoskiego obiektu.
Czechy będą trudnym weekendem dla Martina, nie tylko przez brak doświadczenia z maszyną oraz jakże długą przerwę od jazdy. Automotodrom Brno zniknął z kalendarza MotoGP jeszcze przed debiutem Martina w czołowej kategorii mistrzostw świata. Nigdy nie jeździł po tym torze motocyklem klasy królewskiej.
Menadżer Martina wprowadza chaos
W zależności od tego, kogo posłuchamy, sytuacja kontraktowa Jorge Martina jest zupełnie inna. Zdaniem jego menadżera, może on bezproblemowo opuścić Aprilię po sezonie 2025:
Możemy powiedzieć, że Jorge jest dostępny kontraktowo na przyszły rok, 2026. Dla nas jest to całkiem jasne – spełniliśmy warunki klauzuli i po prostu postępujemy zgodnie z kontraktem. Jorge jest całkowicie wolny, dostępny, i zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Ale zaznaczę jeszcze raz: miał klauzulę, miał prawo ją wykorzystać i tak właśnie zrobił – powiedział Albert Valera przed GP Holandii.
Jorge Martin właśnie mógł zamordować swoją karierę | Felieton
Rzekomo, kontrakt Martina z Aprilią nie gwarantował drugiego sezonu. Obie strony miały zadecydować o ostatecznym przedłużeniu umowy na 2026 rok po GP Francji. Mistrz świata zrezygnował z dalszej współpracy, gdyż przez swoje kontuzje nie zapoznał się z motocyklem i nie był przekonany co do jego osiągów. Wpierw zespół menadżerski Martina poprosił o przełożenie terminu tych negocjacji na późniejszą datę, po powrocie ich zawodnika, lecz Aprilia się nie zgodziła. Dalsza wypowiedź Valery poniekąd potwierdziła te spekulacje:
Nikt nie wmówi Jorge, że będzie szybki na Aprilii, on to musi samemu poczuć. Zawsze tego broniliśmy, bo to jest duch tego, co wynegocjowaliśmy. Wiem, że Marco [Bezzecchi – przyp. red.] wykonuje dobrą robotę, i wszyscy wierzymy, że Jorge też może się dobrze spisać. Jednak ma on w kontrakcie prawo, by samodzielnie przetestować motocykl. Musimy dać mu to poczucie pewności, bo jeśli tego nie zrobimy, to wysyłamy mu niewłaściwy sygnał – a wtedy prawdopodobnie zacznie rozważać inne zespoły.
Skomplikowana droga sądowa
Massimo Rivola kompletnie zaprzeczył słowom Valery:
Naszym zdaniem, zawodnik wciąż jest związany kontraktowo z nami. […] Oczywiście priorytetem jest, aby zawodnik zmienił zdanie, ponieważ sprowadziliśmy go, by walczył o mistrzostwo świata, i oczywiście uważamy, że w tym roku bylibyśmy w tej pozycji – i chcielibyśmy być w niej również w przyszłym roku. Marco pokazuje, że to jest możliwe, a z nim myślę, że tym bardziej. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby ochronić firmę. Na razie tak naprawdę nic się nie zmieniło – powiedział szef Aprilii.
A co gdyby Włochom nie udało się przekonać Martina do pozostania? Na taki scenariusz również są gotowi:
Istnieją tylko dwie opcje. Albo dojdziemy do porozumienia [finansowego – przyp. red.], usiądziemy i porozmawiamy poważnie, albo pójdziemy do sądu. Jesteśmy gotowi na oba scenariusze i zrobimy wszystko, co trzeba, aby chronić firmę. To na pewno nie jest komfortowa sytuacja – dopowiedział Rivola.
Dyrektor zarządzający Dorna Sports, Carmelo Ezpeleta, dodał od siebie, że w mistrzostwach nie może startować zawodnik z niejasną sytuacją kontraktową. W kontekście 2026 roku Martin i Aprilia muszą zatem dojść do porozumienia lub otrzymać werdykt sędziowski. W innym wypadku mistrz świata 2024 nie będzie mógł rywalizować w MotoGP. Druga z tych opcji będzie jednak bardzo czasochłonna. Dobrym przykładem tego jest IndyCar i rozprawa pomiędzy Alexem Palou a McLarenem, tocząca się już od trzech lat.
Z tego powodu menadżer Martina nawołuje MotoGP do utworzenia Rady ds. kontraktowych, na wzór Formuły 1. „CRB” zostało ustanowione na skutek rywalizacji Benettona z Jordanem o zatrudnienie Michaela Schumachera w 1991 roku. Własny „sąd”, zajmujący się wyłącznie sprawami kontraktowymi MotoGP, działałby dużo szybciej i byłby znacznie tańszy dla obu stron konfliktu. Zgodnie z umową Martina, wszelkie nieporozumienia będzie musiał jednak rozwikłać publiczny sąd w Mediolanie. Aprilia odrzuciła zgłoszenie Valery, aby sprawę ewentualnie przenieść do międzynarodowego Sądu Arbitrażowego ds. Sportu.
Honda zaciera ręce
Nie ma żadnych wątpliwości, że Jorge Martin chce przejść do Hondy na sezon 2026. Japończycy rzekomo kuszą go 3-letnim kontraktem, zawierającym imponującą pensję. Alberto Puig nie ukrywa swoich zamiarów:
Martin jest opcją – dla nas i dla wszystkich. Jeżeli nie ma kontraktu, może wybrać dowolną markę. Ale na razie nie podjęliśmy żadnych kroków, ponieważ jeszcze nie jesteśmy pewni sytuacji. […] Szczerze mówiąc, nie mamy żadnego terminu. […] Możemy poczekać. Tak naprawdę to sprawa między Aprilią a Jorge. To musi być jasne. Jeśli rzeczywiście zerwie kontrakt, wtedy będziemy mogli coś ocenić. I to wszystko, co mogę teraz powiedzieć. Nie spieszy nam się. Zobaczymy, jaka będzie ostateczna decyzja – powiedział szef zespołu Hondy.
Transmisje MotoGP w Polsce w 2025 roku
Puig wielokrotnie podkreślił w swojej wypowiedzi, że nie spieszą się oni z zatrudnieniem Martina. Nie powinno to zupełnie dziwić, gdyż Japończycy znajdują się w bardzo uprzywilejowanej sytuacji. Joan Mir oraz Somkiat Chantra posiadają kontrakty na sezon 2026, a Johann Zarco (według plotek z padoku) ma niedługo podpisać nową umowę. Zdecydowanie najgorsza jest sytuacja Luci Mariniego – bez potwierdzonego na przyszły rok fotela i bez możliwości zawalczenia o niego przez kontuzję.
Honda w razie czego, aby zrobić miejsce dla Martina, mogłaby przenieść Włocha do LCR Team, gdzie dalej wykorzystywałby swoje wspaniałe umiejętności techniczne do rozwoju motocykla. W takim wypadku HRC musiałoby jednocześnie zerwać kontakt z bardzo rozczarowującym swoimi osiągami Chantrą. Kosztowałoby ich to również sponsoring firmy Idemitsu, wymagającej od LCR zatrudniania zawodników z Azji. Biorąc jednak pod uwagę, że Castrol sponsoruje teraz jeden motocykl satelicki oraz cały zespół fabryczny, brytyjskie przedsiębiorstwo być może wykorzysta tę okazję i przejmie też drugą połowę garażu LCR. Przy tak sprzyjających okolicznościach, Honda naprawdę nie ma powodu, aby spieszyć się z zatrudnieniem nowego zawodnika.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!