Luca di Montezemolo skrytykował Ferrari. Jest rozczarowany formą zespołu. Mówi o utracie pasji i działaniu bez celu. Przekreślił szanse Lewisa Hamiltona na zdobycie mistrzowskiego tytułu.
Rozczarowujący początek
Po odważnych zapowiedziach ze strony Ferrari pod koniec zeszłego roku, że będą walczyć o oba mistrzostwa kierowców i konstruktorów w sezonie 2025, emocje znacznie się ostudziły. Stajnia z Maranello nie zdobyła jeszcze żadnego zwycięstwa ani podium w Grand Prix. Fred Vasseur zarzekał się, że SF-25 ma potencjał, ale jeszcze go nie odblokowali. Prawdopodobne możliwości bolidu zobaczyliśmy jak na razie wyłącznie w sprincie w Chinach, gdzie wygrał Lewis Hamilton.
Fot. Scuderia Ferrari HPOd paru tygodni wiemy, że źródłem największych problemów Ferrari jest tylne zawieszenie, które jest zbyt miękkie, a także wysokość ustawienia bolidu nad asfaltem. W Bahrajnie ekipa przywiozła poprawki – wprowadzili zmiany do klina dyfuzora i zamontowali nową podłogę. Obaj kierowcy zapewniali, że ulepszenia działają, co miało im dać średnio 0,1 s na okrążeniu. Charles Leclerc wyjawił, że mimo tego nadal są zbyt wolni i tracą do McLarena.
Były prezydent Ferrari: Zespół bez duszy
Luca di Montezemolo po raz pierwszy od jedenastu lat pojawił się w padoku Formuły 1 na Grand Prix Bahrajnu. W rozmowach z mediami podzielił się swoimi myślami. Stwierdził, że nie rozpoznaje nowej wersji zespołu, która jest jedynie cieniem dawnej legendarnej ekipy, w dodatku pozbawionym porządnego przywództwa.
– Ten zespół, któremu momentami brakuje lidera, brakuje przywództwa w szerszym znaczeniu. W każdym razie, cieszę się, że Leclerc zaczyna z drugiego rzędu, ale wyścig to inna historia – wyjawił Sky Sports Italia.
Włoch był wcześniej był dyrektorem sportowym, a na te stanowisko wybrał go sam Enzo Ferrari. Kiedy Montezemolo angażował się w zespół, Niki Lauda zdobył swoje dwa mistrzostwa świata w 1975 i 1977. Za jego rządów jako prezydenta Ferrari (1991-2014), ekipa cieszyła się ogromnym sukcesem, osiągając z Michaelem Schumacherem niespotykaną wcześniej w F1 dominację. Niemiec zdobył pięć tytułów z rzędu, a po jego odejściu mistrzostwo wywalczył Kimi Raikkonen. Blisko podobnego triumfu był też Fernando Alonso i to dwukrotnie, w 2010 i 2012 roku.
Fot. Scuderia Ferrari HP / Fred Vasseur na Grand Prix Bahrajnu 2025 / Według byłego prezydenta Ferrari, zespół nie ma duszy i brakuje mu dobrego przywództwaLuca di Montezemolo ostatni raz był w padoku na Grand Prix Włoch w 2014 roku. Od jego odejścia zarówno zespół F1, jak i sama firma Ferrari przeszły wiele zmian kadrowych. Teraz Włoch nie patrzy zbyt optymistycznie na sytuację. Nie chodzi tyle o punkty w klasyfikacji czy możliwość zdobywania zwycięstw. Twierdzi, że problem leży w nastawieniu, bo stajnia z Maranello bez celu goni za sukcesem.
– Co czuję jako fan? Smutek, ponieważ widzę zespół bez duszy. Ferrari to pasja, w Ferrari chodzi o pracowanie dzień i noc, w Ferrari chodzi o to, by nigdy się nie poddawać. Jestem też trochę zły, bo miałem nadzieję, że przynajmniej w tym roku zobaczymy naprawdę konkurencyjny bolid od samego początku – żalił się włoskiemu kanałowi TG1.
Lewis Hamilton nie ma szans
Lewis Hamilton to pod względem statystyk najlepszy kierowca w historii Formuły 1. Zdobył 7 mistrzostw świata kierowców i 105 zwycięstw Grand Prix. W 2021 roku próbował pobić rekord, ale w kontrowersyjnym finale w Abu Zabi pokonał go Max Verstappen. Od tego czasu Brytyjczyk próbuje ponownie sięgnąć po sukces, ale na razie bezskutecznie. Jedną z motywacji przejścia do Ferrari miała być ambicja wygrania 8. tytułu.
Luca di Montezemolo jest bardzo sceptyczny, jeśli chodzi o szanse Lewisa Hamiltona. Twierdzi, że zarówno on, jak i Ferrari mogą zapomnieć o ambicjach wygrania mistrzostwa. W Sky Sports Italia dyplomatycznie pochwalił Brytyjczyka, mówiąc, że jest świetnym kierowcą i częścią historii Formuły 1. Przyszedł do stajni w Maranello, bo chce wygrywać i skończyć swoją karierę w zespole, ale także wie, że to jego ostatnia szansa.
Przed testami przedsezonowymi Montezemolo chwalił decyzję o zatrudnieniu Hamiltona. Jednak jego entuzjazm widocznie zmalał po Grand Prix Bahrajnu. W wywiadzie dla Blick, szwajcarskiej gazety, nie chciał zbyt wiele mówić o zaangażowaniu Brytyjczyka. Ograniczył się tylko do krótkiego, ale dosadnego komentarza.
– Jego marzenie o zdobyciu mistrzostwa świata w Ferrari nie spełni się – podsumował były prezydent Ferrari.
Początek sezonu jak na razie sugeruje, że może okazać się to trudniejsze niż Hamilton myślał. Jak dotąd, w niedzielnym wyścigu nie skończył na wyższym miejscu niż swój kolega zespołowy. W Bahrajnie w kwalifikacjach różnica do Charlesa Leclerca wyniosła 0,6 s, co skłoniło Brytyjczyka do samokrytyki. Przyznał, że jest zbyt wolny i nie dowozi wyników, jakich powinien, a także zawodzi Ferrari. Po Grand Prix patrzył na sprawę bardziej optymistycznie, bo udało mu się odrobić straty i ostatecznie uplasował się na piątej pozycji.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!