Otmar Szafnauer, były szef Alpine i Force India/Racing Point, przekonywał, że Formuła 1 potrzebuje kolejnego zespołu. Sam widziałby też siebie jako na czele nowego projektu.
Powrót do 24 bolidów na starcie
Po raz ostatni, w latach 2010-2012, mieliśmy 12 zespołów F1. Wówczas nowymi tworami były Team Lotus/Caterham, Virgin Racing/Marussia/Manor i HRT (Hispania Racing Team). Ostatecznie żaden z nich nie przetrwał zbyt długo. Następnie w 2016 roku zadebiutował Haas, który zdążył spotkać się jedynie z Manorem, który wówczas upadał i nie znalazł sposobu na ratunek. Wtedy też wiele mówiło się o tym, że czasem mniej znaczy lepiej, ponieważ nowe zespoły nie były w stanie zbudować odpowiedniej infrastruktury i zabezpieczyć swoich skromnych budżetów. Nieco inną filozofię obrał Gene Haas, który bardziej wszedł jako klient Ferrari i Dallary, a jego ekipa dopiero od niedawna uniezależnia się od nich.
Dużą pokusę startów w Formule 1 miał zespół Andretti Global, który toczył walkę o zaakceptowanie zgłoszenia. Z czasem udało im się przekonać do współpracy Cadillaca, ale i to nie pomagało. FIA wniosek przyjęła i dała zielone światło, ale Liberty Media wraz z innymi zespołami już nie. Nikt nie zamierzał się poddawać. Michael Andretti usunął się w cień, a tymczasem budowane podwaliny pod zespół F1 wykorzystał koncern General Motors. Formuła 1 chciała, aby Cadillac obiecał, że stworzy własne silniki. Początkowo plan zakładał ich debiut w 2028, ale został odroczony na 2029 rok. Od 2026 roku amerykański zespół będzie już jednak w stawce jako jeden z klientów Ferrari.
Szafnauer chce rozbudowanej F1
Co ciekawe, Otmar Szafnauer przymierzany był do pracy w brytyjskiej bazie Andrettiego i dzięki ciągłym kontaktom mógł z bliska obserwować rozwój sytuacji. Po pewnym czasem Amerykanin rumuńskiego pochodzenia sam odszedł z projektu, ale życzył wszystkim powodzenia. Dziś okazuje się, że sam chciałby stanąć na czele kolejnego zespołu F1 i byłby za debiutem 12. ekipy w stawce.
– W ciągu moich 28 lat był taki czas, kiedy w Formule 1 działało 12 zespołów – powiedział Szafnauer podczas Miami Grand Prix: Fuelling the City’s Global Spotlight, wydarzenia, którego współorganizatorami byli Axios i The Race.
– Zanim dołączyłem [do F1 – przyp. red.] – podpisałem kontrakt [z BAR – przyp. red.] w 1997 r., a dołączyłem w 1998 r. Opcji było ich jeszcze więcej, gdy odbywały się kwalifikacje wstępne. Myślę, że jest miejsce na 12. zespół. A jeśli dwunasta ekipa powstanie, chcę być przygotowany, aby być zwycięskim kandydatem dla nich. Nad tym właśnie pracuję – dodał.
Kolejny zespół zrobiłby miejsce dla juniorów
Obecnie Cadillac zarzeka się, że chciałby stworzyć parę kierowców z jednego doświadczonego kierowcy, jak i nowicjusza. Dwunasty zespół mógłby zrobić podobnie, a może i nawet bardziej by ryzykował. Gdyby Otmar Szafnauer stał na czele projektu, ale miałby on poparcie np. Mercedesa, McLarena lub Ferrari, powstałaby ekipa tylko dla młodych. Podobnie byłoby jak z Toro Rosso, AlphaTauri, a obecnie Racing Bulls w przypadku Red Bulla. Sam zainteresowany podkreślił też, że stworzeniem zespołu F1 interesuje się dużo podmiotów.
– Cadillacowi przyznano 11. miejsce. Uważam, że było pięciu oferentów lub pięciu kandydatów na to miejsce. Tylko jeden został wybrany przez FIA, był nim Cadillac [wówczas razem z Andretti Global – przyp. red.], którego [nieco później – przyp. red.] poparły F1 i Liberty Media. Więc wyobrażam sobie, że kiedy otworzą proces przetargowy dla tej 12. ekipy, będzie więcej niż jeden kandydat. Chcę mieć pewność, że moja aplikacja będzie najlepsza spośród tych, które się zgłoszą – podkreślił były szef Alpine, Force India i Racing Point.
Otmar Szafnauer głodny sukcesów
Obecnie dobrym szefem zespołu F1 jest osoba, która idealnie łączy wiedzę biznesową i inżynieryjną. Często najlepiej sprawdzają się byli kierowcy wyścigowi, a takowymi są Brown, Horner czy Wolff. Sam Szafnauer widziałby siebie odnoszącego sukcesy, stojąc na czele projektu i prowadząc go po swojemu. Poniekąd tego brakowało mu później w Racing Point po przyjściu Lawrence’a Strolla i w Alpine. Za czasów Force India pokazywał jednak, że potrafi zmaksymalizować potencjał małego zespołu, co zapewne nauczyło go najwięcej.
– Jeśli potrafisz robić obie te rzeczy, a Toto potrafi, myślę, że zyskujesz na efektywności. Nie musisz polegać na nikim innym. Sam prowadzisz zespół zarówno w aspekcie komercyjnym, jak i technologicznym. A przecież oba są ważne w dzisiejszych czasach. Tak, zdecydowanie zyskujesz na wydajności, a jeśli jesteś właścicielem/menedżerem, masz trochę w tej grze. Chociaż w F1 jest ogromna pasja, może być jej trochę więcej – ocenił.
Dwunasty zespół F1. Jakie są na to szanse?
Obecny prezydent FIA, Mohammed Ben Sulayem, kilka razy podkreślał, że po przyjęciu 11. zgłoszenia, byłoby kolejne miejsce. Oferta musiałby być jednak bardzo kusząca i jak pokazał przykład Andrettiego, lepiej od razu mieć poparcie producenta OEM i z nim wejść do stawki. Ewentualnie szanse stałyby się większe, gdyby ktoś z obecnej stawki zdecydowałby się na stworzenie drugiego zespołu. Wówczas FIA, Liberty Media mogłyby być za poparciem kandydatury.
Obecna stawka mogłaby być jednak przeciwko kolejnemu rozszerzeniu choćby przez kolejne zmiany w podziale zysków komercyjnych. Do tego doszłyby aspekty rywalizacji. Red Bull niekoniecznie chciałby dać zielone światło, aby ktoś miał nowy zespół dla swojej akademii. W ten sposób chcieliby zachować miano posiadania najlepszego programu. Jednakże i ci, mający podobne aspiracje, a których próby nie byłyby udane, nie chciałby pomóc rywalowi. Poza Szafnauerem do układanki mogłyby się wmieszać np. MP Motorsport i Rodin Motorsport, które wcześniej szukały swojej szansy na dołączenie do F1. Na pewno sporo działoby się za kulisami, a nie wiadomo byłoby, czy cokolwiek z tego wyniknie.
Zdjęcie główne: BWT Alpine F1 Team
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!