Kierowcy F1 skrytykowali dzisiaj sytuację w Alpine. Wyrazili swoje opinie o wymianie kierowców. Niektórzy stwierdzili, że to brutalne. Padły też ostre słowa ze strony nowicjuszy.
Sytuacja w Alpine nie dziwi kierowców
Jack Doohan zostął zastąpiony przez Franco Colapinto zaledwie po sześciu Grand Prix. Od początku sezonu jego pozycja w zespole była przedmiotem spekulacji. Flavio Briatore, znany z bezkompromisowego i czasami kontrowersyjnego podejścia, zadecydował w zeszłym tygodniu o zamianie kierowców.
Na dzisiejszej konferencji prasowej przed Grand Prix Emilii-Romanii kierowcy zostali zapytani, co sądzą o sytuacji w Alpine. Esteban Ocon od sezonu 2025 jeździ w barwach Haasa, ale spędził w ekipie z Enstone pięć lat. Powiedział, że nie jest zaskoczony obrotem spraw.
– Niestety nie ma wystarczająco dużo bolidów dla wszystkich talentów, które mamy – dyplomatycznie odpowiedział Francuz.
Doohan zasługuje na drugą szansę
Liam Lawson, który razem razem z Estebanem Oconem i Kimim Antonellim brali udział w pierwszej konferencji w Imoli, także wypowiedział się w tej kwestii. Nowozelandczyk wie z doświadczenia, co to znaczy być zastąpionym w trakcie sezonu, ale zna też sytuację z drugiej strony.
23-latek dwukrotnie zastąpił Daniela Ricciardo. Po raz pierwszy w 2023 roku, gdy Australijczyk uszkodził sobie nadgarstek podczas sesji treningowej przed Grand Prix Holandii. Następnie w zeszłym roku wsiadł za kierownicę po tym, gdy VCARB zwolnił ośmiokrotnego zwycięzcę GP po wyścigu w Singapurze.
Liam Lawson rozpoczął sezon jako kierowca Red Bulla. Nie radził sobie jednak u boku Maxa Verstappena. Ekipa zdecydowała się go zdegradować do juniorskiego zespołu Racing Bulls zaledwie po dwóch rundach. Jego miejsce zajął Yuki Tsunoda.
– Rozmawiałem z Jackiem i dla niego jest to bardzo trudne. Pokazał wystarczająco dużo, żeby zostać w Formule 1. Jak pięć wyścigów może ci wystarczyć. To na pewno bardzo okrutne, zasługuje na powrót. Jest bardzo, bardzo ciężko z 20. miejscami. Każdy zespół dokonuje własnych decyzji, nie ma co mówić więcej – podsumował gorzko kierowca Racing Bulls.
Alpine przyłożyło broń do skroni Doohanowi
Swojego rozczarowania nie krył też Isack Hadjar. Jest jednym z pięciu debiutantów w tym sezonie. Jak na razie wykazuje się solidnymi wynikami. Sympatyzuje z Jackiem Doohanem.
– Nawet przed sezonem coś tu śmierdziało. Rozpoczął sezon z ogromną presją, oczekiwaniami. Więc nie za bardzo dobre otoczenie – i wydaje się to trochę niesprawiedliwe, ponieważ po sześciu wyścigach nie miał za bardzo czasu, aby cokolwiek pokazać, a nie jest też, że ma rakietę. Trochę brutalne – stwierdził otwarcie Hadjar.
Francuz jest częścią rodziny Red Bulla, a Helmut Marko i Christian Horner znani są z bezlitosnych zmian kierowców. Jednak 20-latek stwierdził, że jego sytuacja nie jest tak trudna jak Jacka Doohana. Przyznał, że podobne decyzje mogą mieć sens w zespołach z przodu stawki, ale w przeciwnym razie nowicjusze potrzebują czasu, aby zdobyć doświadczenie.
– Tak, nie miałem pistoletu przy skroni przed rozpoczęciem sezonu! To zdecydowanie pomaga. Mam tu dobre wsparcie każdego dnia. To zdecydowanie pomagało – powiedział prostolinijnie.
Trend wyrzucania kierowców
Swoją opinię wyraził również Ollie Bearman. Brytyjczyk był członkiem Akademii Kierowców Ferrari, a od obecnego sezonu jeździ w Haasie. Sądzi, że Jack Doohan znalazł się z bardzo trudnej sytuacji jeszcze zanim wsiadł do bolidu F1. Skrytykował też trend wyrzucania kierowców, nie dając im możliwości wykazania się.
– Mogę jedynie sobie wyobrazić jak okropna to była sytuacja i myślę, że to, jak został potraktowany było bardzo niesprawiedliwe. I patrząc z jego perspektywy i samemu będąc nowicjuszem, mogę powiedzieć, że to bardzo trudne, szczególnie w pierwszej czwartej sezonu. Myślę, że cztery z sześciu torów były dla nas, nowicjuszy, nowe, mieliśmy dwa weekendy sprinterskie, które są jeszcze trudniejsze dla nas jako nowicjuszy – przyznał Bearman.
Stwierdził też, że decyzja Alpine była niezwykle brutalna. Jego zdaniem Jack Doohan powinien otrzymać szasnę jazdy po europejskich torach, które zna.
To była decyzja zespołu
Naturalnie Pierre Gasly także został zapytany. On również został wymieniony w połowie sezonu, gdy jeździł dla Red Bulla w 2019. Nie utracił jednak całkowicie swojego miejsca, lecz zdegradowano go do juniorskiej ekipy Toro Rosso.
Spędził u boku Jacka Doohana sześć weekendów wyścigowych. Jako kierowca Alpine dyplomatycznie wstrzymał się od krytyki zespołu, woląc nie wypowiadać się, czy decyzja była uczciwa.
– Oczywiście nowicjusz w Formule 1, co jest trudne, szczególnie w tak silnej stawce, w tym roku mamy wielu szybkich kierowców i nie była to najłatwiejsza droga do Formuły 1, ale jako kolega z zespołu, a także przyjaciel, starałem się wspierać go tak bardzo, jak mogłem, zarówno na torze, jak i poza nim. Naprawdę nie mam wiele więcej do powiedzenia. Decyzja należy do zespołu – odpowiedział Francuz.
Gasly dalej próbował skierować uwagę w stronę Colapinto. Powtórzył oficjalną narrację Alpine, że wymiana związana jest z chęcią ewaluacji kierowców.
– W zespole mamy wielu kierowców i czujemy potrzebę oceny Franco, który w zeszłym roku spisał się bardzo dobrze. To jest oczywiście powód, dla którego został sprowadzony, żeby mieć taką możliwość. Ale z mojej strony, lubię Jacka, lubię Franco. Myślę, że współpracowaliśmy dobrze z Jackiem i w sumie to tyle – podsumował 29-latek.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!