Kolejna deszczowa edycja GP Francji MotoGP tradycyjnie nie rozczarowała. Absolutny chaos opanował tor Le Mans, którego królem okazał się rodak licznie zgromadzonych na trybunach kibiców, Johann Zarco. Marc Marquez oraz Fermin Aldeguer nie potrafili złapać rewelacyjnego Francuza.
Pogoda spełniła oczekiwania
Zapowiadany deszcz w porę przybył na GP Francji MotoGP. Lekka mżawka zaczęła się w momencie, kiedy zawodnicy Moto2 wracali do alei serwisowej po swoim wyścigu. W trakcie 60-minutowej przerwy przed startem rywalizacji MotoGP siła opadów jednak nie wzrosła. Dopiero tuż przed rozpoczęciem okrążenia formującego, kiedy wszyscy zawodnicy wybrali już slicki, deszcz nasilił się. Nikt zatem nie ustawił swojego motocykla na polach startowych, tylko od razu zjechał do alei serwisowej po opony deszczowe. Taka sytuacja wymusiła na sędziach przerwanie procedury startowej.
Po krótkiej przerwie, zawodnicy ponownie wykonali okrążenie dojazdowe… po czym znowu odwiedzili aleję serwisową. W trakcie czerwonej flagi deszcz nagle ustał. Franco Morbidelli, Maverick Vinales, Enea Bastianini, Fabio Quartararo, Marc Marquez, Alex Marquez, Fermin Aldeguer, Ai Ogura, Raul Fernandez, Fabio Di Giannantonio, Pedro Acosta, Brad Binder i Joan Mir – ci zawodnicy wrócili na slicki i rozpoczęli nowe okrążenie formujące z alei serwisowej. W związku z nowymi przepisami, wprowadzonymi po kontrowersyjnym GP Ameryk, każdy z nich otrzymał podwójną karę „dłuższego okrążenia”.
Absolutny chaos przejmuje kontrolę nad GP Francji MotoGP
Start wyścigu był niemal identyczny co w sobotę. Fabio Quartararo i Marc Marquez stoczyli kolejny genialny pojedynek, z którego zwycięsko wyszedł Francuz. Tymczasem w środku stawki Enea Bastianini zbyt późno zahamował do szykany Dunlopa, w porównaniu do rywali startujących na deszczówkach. Zawodnik Tech3 skasował w ten sposób byłego partnera zespołowego – Pecco Bagnaię – oraz Joana Mira. Pretendent do tytułu w akcie desperacji kontynuował jazdę, a mistrz świata z sezonu 2020 udał się do centrum medycznego. Tego karambolu ledwo uniknął Johann Zarco, który musiał uciec na żwir. Bastianini otrzymał za ten incydent karę LLP na następny wyścig, w którym weźmie udział.
Podczas pierwszych okrążeń pozycje w tabeli zmieniały się niczym w kalejdoskopie. Nie dość, że próbujący wyczuć przyczepność zawodnicy ciągle się wyprzedzali, połowa stawki odwiedzała również nitkę Long Lap. Marc Marquez postanowił jak najpóźniej odbyć swoją karę, dzięki czemu objął prowadzenie. Fabio Quartararo był w tych warunkach znacznie szybszy i szykował się do odzyskania statusu lidera.
A następnie się przewrócił. Nagły powrót deszczu na czwartym okrążeniu zgubił Francuza. Razem z nim w zakręcie numer czternaście upadł Brad Binder. Zawodnik KTM-a kontynuował jazdę, choć chwilę później ponownie wylądował w żwirze. Natomiast ulubieniec publiczności w łamiący serce sposób zakończył swoją walkę o pierwsze zwycięstwo od trzech lat.
Quartararo i Binder rzecz jasna nie byli jedyni. W tych arcytrudnych warunkach rozbili się też Enea Bastianini, Franco Morbidelli, Marco Bezzecchi oraz lider grupy zawodników, która nie wróciła na slicki po czerwonej fladze – Jack Miller. Pomiędzy szóstym a ósmym okrążeniem klarownym stało się, że trzeba założyć opony deszczowe i każdy podjął tę decyzję.
Szaleństwo przenosi się z toru na trybuny
Na niecałym półmetku wyścigu dowiedzieliśmy się, która strategia była dziś właściwa. Należało ruszyć na oponach deszczowych, a następnie przetrwać kilka pierwszych okrążeń w suchych warunkach przed powrotem opadów. Dokładnie to zrobił Johann Zarco. Francuz na ósmym okrążeniu objął prowadzenie ku ekscytacji licznie zgromadzonych na trybunach rodaków.
Jego przewaga nad drugim w tabeli Marciem Marquezem wynosiła wtedy osiem sekund. Jednak zawodnik LCRa tak dobrze wyczuł przyczepność, że nawet wielokrotny mistrz świata nie potrafił go dogonić. Hiszpan sam to przyznał w wywiadzie. Po kilku okrążeniach przestał naciskać, gdyż w ogóle nie odrabiał strat do wybitnego Francuza. Lider klasyfikacji zawodników spokojnie dojechał do mety i zgarnął kolejne ważne punkty w walce o tytuł.
Jak oglądać MotoGP w 2025 roku?
Natomiast Zarco przez resztę wyścigu wybudował sobie niebywałe 20 sekund prowadzenia. Byliśmy pewni, że po odejściu z Ducati już nigdy nie wygra Grand Prix. Byliśmy pewni, że powrót Hondy potrwa jeszcze lata. Jednak w najbardziej szalonych okolicznościach, jakie tylko można sobie było wyobrazić, Japończycy powstrzymali Ducati od pobicia ich rekordu 22-óch zwycięstw z rzędu. Zarco wrócił na szczyt podium, aby celebrować drugie zwycięstwo w karierze, równie wyjątkowe co pierwsze. Wybitny zawodnik LCR przełamał niefortunną passę swoich rodaków w ich domowej rundzie. Po raz pierwszy od 1954 roku Francuz wygrał Grand Prix Francji, a trybuny eksplodowały z radości.
Pozostali, którzy przetrwali
Podium powinien był zamknąć Alex Marquez, lecz Hiszpan aż dwukrotnie wywrócił się w końcówce, kiedy deszcz się nasilił. Podobny los spotkał Miguela Oliveirę, który jechał po siódme miejsce. Portugalczyk objął tę samą strategię co Zarco i był drugi po zamieszaniu w pit stopach. Niestety dysponował on słabym tempem, co jest zrozumiałe podczas powrotu z kontuzji. Co za tym idzie, swoje pierwsze podium w Grand Prix wywalczył Fermin Aldeguer – dzień po tym jak zdobył pierwsze podium sprinterskie. Hiszpan wyprzedził pod koniec parę KTM-ów, która nieco wcześniej zjechała ze slicków na deszczówki. Była to słuszna decyzja Pedro Acosty i Mavericka Vinalesa, gdyż dzięki niej obaj dojechali w Top 5.
Tak udanego wyścigu zawodnicy testowi chyba jeszcze nigdy nie mieli. Takaaki Nakagami oraz Lorenzo Savadori zdobyli na skutek dzisiejszego chaosu P6 oraz P9. Top 10 uzupełnili Raul Fernandez, Fabio Di Giannantonio oraz Ai Ogura. Luca Marini oraz Alex Rins dwukrotnie odwiedzili aleję serwisową w trakcie wyścigu – wpierw, aby pozbyć się deszczówek, a następnie, żeby znowu je założyć. To był fatalny błąd strategiczny, przez który zajęli odległe P11 oraz P12. Na skutek swoich wywrotek Enea Bastianini, Marco Bezzecchi, Franco Morbidelli i Pecco Bagnaia dojechali do mety, ale zdublowani. To był istnie tragiczny weekend dla 3-krotnego mistrza świata, który opuszcza Le Mans bez ani jednego punktu.
Następny przystanek – Silverstone
MotoGP wyjątkowo wcześnie odwiedzi w tym roku Wielką Brytanię. Aby wypełnić wiosenną „dziurę” w kalendarzu, brytyjska runda została przesunięta z tradycyjnego, sierpniowego terminu na koniec maja. Niższe niż zwykle temperatury mogą mieć ciekawy wpływ na przebieg rywalizacji, choć ciężko będzie dorównać szaleństwu Le Mans. Marc Marquez rozpocznie weekend na Silverstone jako lider klasyfikacji zawodników. Hiszpan odebrał prowadzenie swojemu bratu już po sobotnim zwycięstwie w sprincie.
Wyniki GP Francji MotoGP 2025
Fot. Igor Długosz, Świat MotorsportuW tabeli widnieją opony, na których zawodnicy zakończyli swój udział w wyścigu.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!