Od dłuższego czasu mówi się o kandydaturach Republiki Południowej Afryki i Rwandy. Teraz do nich zdaje się dołączać Maroko, dla którego byłby to powrót do kalendarza po co najmniej 70 latach.
Maroko gotowe zabiegać o powrót
Stefano Domenicali, szef F1, jak i Mohammed ben Sulayem, prezydent FIA, wielokrotnie podkreślali, jak bardzo zależy im na powrocie królowej motorsportu do Afryki. Temat ożywił się podczas weekendu wyścigowego w Monako, kiedy ten pierwszy oświadczył, że prowadzi rozmowy z 3 krajami afrykańskimi. Finalnie miałoby to zakończyć dywagacje o powrocie Formuły 1 na ten kontynent po raz pierwszy od GP RPA 1993 na torze Kyalami. W grę miałby wchodzić „bardzo krótki termin”.
Tymczasem na jaw wyszedł ambitny projekt Erica Boulliera i jego ludzi dotyczący Maroka. Wielka inwestycja mogłaby pochłonąć 1,2 mld USD, gdyby tylko otrzymała zielone światło od władz. Do takiej kwoty dotarł serwis RacingNews365.com.
To nie takie proste
Temat rywalizacji F1 w Afryce wraca dość często. Wiele razy podnoszony był temat powrotu na tor Kyalami, który spełniałby warunki. Jednakże biurokracja i problemy finansowe w tle utrudniają finalizację umów. Sporo mówiło się nawet o uruchomieniu nowego projektu toru. Wydaje się, że nieco bliżej organizacji wyścigu F1 może być Rwanda. To właśnie Kigali było gospodarzem gali wręczenia nagród FIA, podczas której prezydent Paul Kagame zgłosił oficjalną kandydaturę. Jednakże tam także pojawiają się liczne przeszkody, które mogą uniemożliwić realizację.
Naprzeciw miałoby wyjść Maroko, które w 1958 roku gościło w kalendarzu F1. Wówczas wygrał sir Stirling Moss startujący w barwach Vanwalla. Była to jedyna oficjalna runda, ale należy zwrócić uwagę, że i w 1957 r. zorganizowano tam nieoficjalny wyścig. Wcześniej w latach 1925-1956 z pewnymi przerwami organizowano rywalizację dla samochodów turystycznych i sportowych. W 1937 r. wygrał nawet Stanisław Czaykowski, przy którym można znaleźć polską flagę, ale on sam uważał się za Francuza. Rywalizacja odbywała się w Casablance, a obiekt przechodził pewne modernizacje.
Nowa nadzieja na powrót Afryki do F1
Po niespełna 70 latach nadzieje powrotu F1 do północnej Afryki ożywiły się. W przygotowaniu jest strategiczny projekt zlokalizowany 20 kilometrów na południe od nadmorskiego miasta Tanger. Tor spełniałby wymogi FIA Grade-1 i mógłby gościć nie tylko królową motorsportu, ale i WEC czy MotoGP. Na zwiększające się potrzeby fanów rozbudowano by też park rozrywki, centrum handlowe, hotele i wiele innych. Pracę znalazłoby około 10 tys. osób.
Na wspomniany cel zabezpieczono prywatne środki w wysokości 800 mln USD. Gdy tylko potwierdzi się, że Maroko oficjalnie będzie walczyć o szczytowe kategorie motorsportowe, zainteresowanie inwestycjami będzie jeszcze większe. Za obiektem przemawia też fakt bliskości z Europą. Zespoły mogłyby dużo łatwiej przetransportować sprzęt i komfortowo pracować.
Co z wymogami F1?
Na czele projektu „Grand Prix Maroka” stoi Eric Boullier, który niegdyś kierował Renault/Lotusem i McLarenem. Francuz pełnił też funkcję dyrektora zarządzającego GP Francji, znacząco przyczyniając się do ich powrotu do sportu. Rywalizacja na torze Paul Ricard gościła F1 w latach 2018-2022. Teraz ma okazję przywrócić królową motorsportu do innego kraju, czyniąc to z zupełnie inną wizją. Obecnie sam przyznawał, że „projekt ma niewielkie szanse na powodzenie”. Jednakże, gdyby tylko wszystko się udało, nie miałby wątpliwości, że Maroko podoła.
– W tym czasie mój francuski zespół odpowiedzialny za Grand Prix był nadal ze mną. Pojechaliśmy tam [do Maroka – przyp. red.], aby wykonać studium wykonalności, aby ocenić potencjał jednego dnia wyścigów Formuły 1 w Maroku. Znaleźliśmy miejsce, które wybrali, a które spełnia wszystkie kryteria i od tego momentu zbudowaliśmy projekt. To całkiem duży projekt. To mini-Abu Zabi, jeśli mogę to porównać, tworzący całkowicie niezależny ekosystem, oczywiście oparty na turystyce. Będzie to miało ogromny wpływ na region położony na południe od Tangeru. Dlatego dodatkowe hotele i lotnisko znajdują się w promieniu 15 kilometrów – podkreślił Boullier.
– To strategiczny projekt dla kraju, bardzo poważny projekt, który musi uzyskać akceptację na najwyższym szczeblu. Jeśli to zrobimy, spełni wszystkie wymagania, jakie F1 chce osiągnąć w Afryce. Miałoby sens utrzymanie tam F1 […] – dodał.
Zielone światło w Maroko nie rozwiąże wszystkiego
– Muszą zamknąć model finansowy i uzyskać pełną inwestycję. Gdy to zostanie osiągnięte, skontaktujemy się ze Stefano, aby spróbować zawrzeć umowę z Formułą 1, ponieważ […] Afryka powinna być w F1. To dobre połączenie, ale wciąż jest długa droga przed nami – ocenił.
Wstępna koncepcja toru już istnieje, ale nie oznacza to, że Eric Boullier przestał myśleć o wsparciu z zewnątrz. Najprawdopodobniej wraz ze swoim zespołem zgłosiłby się do Hermanna Tilke, który od lat jest związany z projektami F1 i wie, co robić, aby FIA wydała zgodę. Były szef Roberta Kubicy, Kimiego Raikkonena i Fernando Alonso nie miałby wątpliwości co do tego, że projekt marokański byłby lepszy od tego z RPA czy Rwandy. Sama budowa toru zajęłaby około 3 lata, więc F1 nie musiałaby długo czekać. Jednakże Boullier i tak wciąż nie ukrywał, że wolałby zachować ostrożność.
– Gdy otrzymamy zgodę, możemy zacząć się ekscytować. Ale bez zgody najwyższego szczebla nie ma projektu. Wtedy pozostaje na papierze – przyznał.
Zdjęcie główne: zdjęcie archiwalne via Culture_F1 (X)
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!