Trudno w to uwierzyć, ale wkrótce możemy mieć zwrot w sprawie limitu budżetowego w F1. Prezydent FIA, Mohammed Ben Sulayem, cytowany przez "Associated Press", rzekomo widzi w nim tylko "problem".
Od kiedy obowiązuje limit budżetowy F1?
Już w 2020 roku w związku z rozszerzaniem się pandemii koronawirusa sprawdzano różne możliwości, ograniczające prace zespołów. Wówczas okazało się, że mimo dalszej dominacji Mercedesa, stawka nieco zbliżyła się do siebie i byliśmy świadkami różnych zwrotów akcji. Mowa tutaj o zwycięstwie Pierre’a Gasly’ego w barwach AlphaTauri w GP Włoch czy Sergio Pereza (Racing Point) w GP Sakhiru. Sezon 2021 był ostatnim rozegranym wedle poprzedniej rewolucji przepisów. Jako że wtedy po raz pierwszy obowiązywał limit budżetowy F1, dało to pewne nadzieje na interesujący przebieg. I tak faktycznie się stało.
Max Verstappen i Red Bull rzucili wyzwanie Mercedesowi, przełamując wieloletnią dominację. Poza nimi ze pojedynczych zwycięstw cieszyły się też ekipy McLarena i Alpine. Wówczas ekipa z Woking nie była tak dobra jak teraz, czy choćby od połowy sezonu 2023. Ówczesny limit budżetowy F1 wynosił 145 mln USD na rok, w 2022 roku zmalał do 140 mln, a od 2023 roku mamy obowiązujący pułap 135 mln.
Zespoły zaczęły więcej zarabiać
Przez wiele lat zespół wyścigowy głównie generował koszty i w niektórych przypadkach szły też za tym straty. Obecnie obowiązujące przepisy, które ograniczają wydatki i nakładają limity czasu pracy, sporo zmieniły. Nawet duże zespoły tj. Ferrari, Mercedes czy Red Bull nie mogą już wydawać nieograniczonych środków na rozwój. Do czołówki wrócił McLaren, przez chwilę był w niej też Aston Martin. Zespoły środka stawki miały swoje pięć minut. Formuła 1 stała się atrakcyjniejsza i w zależności od toru oraz różnic w stawce, bardziej emocjonująca.
Jednocześnie wiele dużych marek inwestuje duże środki w zespoły. Ci najlepsi z funduszy otrzymanych ze sponsoringu i reklamy, jak i praw komercyjnych przewyższają wysokość kwoty określonej jako limit budżetowy F1. Oznacza to, więc duże zyski i raczej w momencie, gdy nie ma jednego dominatora, nikt nie chciałby wycofania ograniczeń wydatków. W tym przypadku tym bardziej dziwią słowa prezydenta Międzynarodowej Federacji Samochodowej [FIA – przyp. red.].
– Patrzę na limit kosztów i FIA ma z tego powodu ból głowy. Więc jaki jest w tym sens? Nie widzę sensu. Naprawdę nie widzę – miał przekonywać w trakcie GP Miami, Mohammed Ben Sulayem, na łamach Associated Press.
Emiratczyk miał też poprzeć pomysł dyrektora generalnego McLarena, Zaka Browna. Amerykanin jakiś czas temu zaproponował, aby w sytuacji naruszenia limitu budżetowego, winny został dotknięty pomniejszeniem limitu wydatków na kolejny sezon o „równowartość czynu”.
Zdjęcie główne: FIA / Mohammed Ben Sulayem
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!