Helmut Marko nie rozumie reakcji Maxa Verstappena. Twierdzi, że Holendra poniosły emocje. Przyznaje, że przyczyniły się do tego złe decyzje.
To Leclerc wjechał w Verstappena
Max Verstappen realizował przemyślaną strategię na trzy pit stopy. Red Bull stwierdził, że to jedyny sposób, aby spróbować pokonać McLarena. Ekipa z Woking ma przewagę na dystansie wyścigu, bo MCL39 lepiej dba o opony. Stajnia z Milton Keynes musiała więc podjąć alternatywną decyzję, żeby jak najbardziej zniwelować przewagę Piastriego i Norrisa, i zwyczajnie stawić na prędkość.
Niestety plan Red Bulla skazany był na porażkę w momencie wyjechania samochodu bezpieczeństwa. Do tamtego momentu Max Verstappen jechał bardzo dobrze. Niestety zjechał na kolejny pit stop podczas neutralizacji i otrzymał twarde opony. Decyzja nie okazała się najlepsza. Po restarcie na 61. okrążeniu wyprzedził go Charles Leclerc, a następnie wyzwanie podjął George Russell. Brytyjczyk wypchnął Holendra poza tor. Verstappen dołączył przed nim, ale zespół kazał oddać Russellowi miejsce. Następnie doszło do zderzenia.
– Na prostej powiedziałbym, że to Leclerc wjechał w bolid Maxa. Potem sytuacja z Russellem. I musisz przyznać, Max szczegółowo zna przepisy. Od razu powiedział: »Hej, stracił kontrolę i dlatego musiałem pojechać szeroko [poza tor – przyp. red.]« – tłumaczył Helmut Marko w poniedziałkowym wywiadzie dla ServusTV.
Marko nie rozumie reakcji kierowcy
Doradca Red Bulla wyjawił, że nie do końca rozumiał reakcję Maxa Verstappena. Sędziowie FIA w dokumencie opublikowanym po Grand Prix napisali jednak, że Holender nie otrzymałby kary za dołączenie przed Russellem.
– Wewnętrzna dyskusja była, że była taka, że to była [sytuacja – przyp. red.] 50/50. A ponieważ to [zderzenie] przytrafiło się po neutralizacji samochodem bezpieczeństwa, wpływ 10-sekundowej kary jest znacznie większy niż w połowie wyścigu. Więc to była jedna rzecz. Max nie chciał oddać pozycji. Ale dostał polecenie, żeby to zrobić – zrobił to, protestując – przyznał Austriak.
Jak czytamy w dokumencie FIA, sędziowie stwierdzili, że przednia oś bolidu Brytyjczyka znajdowała się wyżej niż lewe lusterko Holendra, gdy sięgnęli wierzchołka zakrętu, co oczywiście gwarantuje prawo do otrzymania miejsca w zakręcie. Zaznaczyli jednak, że dzieje się tak pod warunkiem, że kierowca utrzyma kontrolę w trakcie wykonywania manewru, a kierowca Mercedesa ją stracił.
– Max zdjął nogę z pedału gazu, więc założyliśmy, że przepuszcza Russella. A potem nagle ponownie przyspieszył. Nie wiem, jaki błąd w ocenie sytuacji lub procesie myślowym u niego zaszedł. Ale potem, jak to mówią, rozpętało się piekło – kontynuował Helmut Marko.
Verstappen nie przyznaje się łatwo do błędów
Helmut Marko przyznał, że w przeszłości Max Verstappen starł się już z Georgem Russellem. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w Katarze w 2024. Doradca Red Bulla zgodził się, że zderzenie było niepotrzebne i przez to Holender stracił dużo punktów.
Mimo wszystko powiedział, że sytuacja była wynikiem „wszystkich incydentów i błędnych decyzji”, przez co Holendra poniosły emocje. Przypomniał też o istniejącym konflikcie z kierowcą Mercedesa.
Austriak przyznał, że sędziowie słusznie wymierzyli kierowcy Red Bulla 10-sekundową karę. Nawiązując do oświadczenia Maxa Verstappena w mediach społecznościowych, powiedział, że przyznawanie się do błędów nie przychodzi mistrzowi świata łatwo.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!