Grand Prix Hiszpanii może się nie odbyć. Przyszłość toru w Madrycie stoi pod znakiem zapytania. Organizatorzy Madringu mają kłopoty prawne.
Grand Prix w Madrycie może się nie odbyć
W 2024 Formuła 1 i organizatorzy Grand Prix w Madrycie podpisali umowę na 10 lat. We wrześniu 2026 odbędzie się tam GP Hiszpanii. Od samego początku jednak pojawiają się problemy. Madring musi przejść homologację, a nie został jeszcze wybudowany. Kontrowersje wzbudza również sposób finansowania toru.
Od ponad dziesięciu lat wyłącznym gospodarzem Grand Prix w Hiszpanii był tor Barcelona-Catalunya. W 2012 w Walencji odbyło się GP Europy i ostatni tam wyścig. Zniknęła wtedy z kalendarza F1 po zaledwie pięciu latach obecności w sporcie.
W przyszłym roku oficjalny tytuł GP Hiszpanii przejmie Madring. Barcelona tymczasem stara się o przedłużenie kontraktu, który oficjalnie kończy się pod koniec 2026. W maju ambasadorem toru został Fernando Alonso. Jasno stwierdził, że ma zamiar zrobić wszystko w jego mocy, aby zachować obiekt pozostał w Formule 1 na długie lata.
Kontrowersje od samego początku
Projekt toru w Madrycie od początku wzbudzał liczne kontrowersje. Sama idea budowania obiektu ulicznego, tak niechętnie odbieranego przez sporą część fanów F1, wzbudziła chłodne reakcje. Krytykowano układ Madringu jako zbyt wąski i prosty, obawiając się, że nie zapewni dobrej jakości ścigania ze względu na brak miejsc do wyprzedzania.
W Hiszpanii jednak niechętnie na to patrzono, biorąc pod uwagę istnienie Barcelona-Catalunya. Argumentowano, że można także dokonać renowacji toru w Jerez czy Aragon.
Najwięcej niezadowolenia wzbudza jednak sposób finansowania Madringu. Organizatorzy obiecywali, że podatnicy nie poniosą żadnych kosztów, a pieniądze zostaną pozyskane od sponsorów prywatnych. Tymczasem okazuje się, że na budowę toru zarezerwowano już 190 mln euro pochodzących z podatków publicznych, jak podaje Rita Maestre, jedna z rzeczniczek Más Madrid i członkini Rady Miasta Madrytu.
Más Madrid to hiszpańska partia polityczna, która od samego początku sprzeciwiała się planom budowy toru wokół centrum wystawowego i konferencyjnego IFEMA w Madrycie. Apelacja ugrupowania została właśnie przyjęta w Sądzie Najwyższym w stolicy kraju.
– Jest to plan, który nie został poddany odpowiedniej ocenie oddziaływania na środowisko ani ocenie zdrowia publicznego, pomimo hałasu i zanieczyszczenia, na jakie narażona będzie okolica, jeśli tor będzie przebiegał w odległości mniejszej, niż 40 metrów od domów – czytamy oświadczeniu Maestre.
Proces bez zgody mieszkańców?
Organizatorzy Madringu potrzebują specjalnego pozwolenia planowania przestrzennego, aby rozpocząć prace budowlane. Major Madrytu w kwietniu ogłosił, że jest gotów wydać licencję. José Luis Martínez-Almeida zapewniał, że stanie się to natychmiast.
Más Madrid podkreślił problemy związane ze Specjalnym Planem, na którym opiera się budowa Madringu. Według partii, brakuje kluczowych informacji odnośnie oddziaływania toru na środowisko o i zdrowie publiczne. Co więcej, sugerują, że projekt zaakceptowany bez powiadomienia mieszkańców okolicznego terenu, na którym ma powstać obiekt. Stanowi to naruszenia przepisów urbanistycznych.
– Odwołaliśmy się od tego planu urbanistycznego, tak jak zamierzamy odwołać się od licencji na drodze sądowej i nie zamierzamy przestać domagać się wyjaśnień dotyczących każdego publicznego euro z 190 milionów euro, które już zostały przekazane na podatki wszystkich, chociaż mówiono, że wszystko będzie za darmo. To uderzenie będzie trudne dla PP [People’s Party, konserwatywna partia, należą do niej major Madrytu i prezydentka Wspólnoty Madrytu – przyp. red.], ponieważ z Más Madrid zamierzamy bronić przede wszystkim ogólnych interesów mieszkańców Madrytu – oświadczyła Rita Maestre.
Tymczasem ambasador toru, Carlos Sainz Jr, stara się przyciągnąć pozytywną uwagę dla toru. W zeszłym weekend wziął udział w specjalnym wydarzeniu, które miało wypromować Madring.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!