Za nami dwa dni testów na torze Indianapolis Motor Speedway, które ze względu na pogodę oraz format, dawno nie były tak reprezentatywne.
Wyjątkowo świetna pogoda na testy Indy 500
W ostatnich latach natura nie sprzyjała zespołom IndyCar. Kwietniowe testy na torze Indianapolis Motor Speedway regularnie były przerywane, przekładane lub kompletnie odwoływane ze względu na deszcz. Rzecz jasna, przy tak wysokich prędkościach na owalu, jazda po wilgotnym torze jest kompletnie wykluczona. W tym roku klimat stanu Indiana okazał się jednak niespodziewanie przyjemny. Brak chmur, brak wiatru oraz temperatury, które w piku dnia osiągały niecałe 30 stopni Celsjusza – warunki bardzo podobne do tego, co zazwyczaj widzimy w maju. To była wręcz idealna pogoda na testy Indy 500.
Mimo to start tegorocznych testów opóźnił się o prawie 3 godziny. Sędziowie mieli problemy techniczne w zakresie komunikacji z zespołami oraz kierowcami. Kiedy nareszcie ruszyliśmy z pierwszą sesją testową (przeznaczoną dla „weteranów”) została ona aż 3-krotnie przerwana. Żółte flagi wywołały awaria systemu hybrydowego u Jacka Harvey’a, inspekcja toru oraz awaria silnika Santino Ferrucciego. Również przez usterkę mechaniczną, Rinus VeeKay opuścił aleję serwisową dopiero pod koniec dnia, w sesji dla wszystkich samochodów.
Gdzie oglądać IndyCar w Polsce w 2025 roku?
W międzyczasie odbyła się też specjalna sesja dla debiutantów oraz kierowców powracających po przynajmniej rocznej przerwie. Tak jak popołudniu, nie zobaczyliśmy w jej trakcie żadnych przerw. Wszyscy zawodnicy ukończyli „Rookie Orientation Program” lub „Refreshers Course” – programy przejazdów, których celem jest przyzwyczajanie kierowców do wysokich prędkości na IMS.
Sumując czasy z całego dnia, najlepsze okrążenie ustanowił Scott Dixon. Nowozelandczyk nieznacznie przebił wynik urzędującego, dwukrotnego zwycięzcy Indy 500, Josefa Newgardena. Oprócz nich barierę 225 mil na godzinę pokonał Takuma Sato. Felix Rosenqvist ustanowił najwyższą prędkość bez pomocy tunelu aerodynamicznego, choć tego typu okrążeń było w środę bardzo mało.
Nietypowy start drugiego dnia
Na tegoroczne testy Indy 500 wprowadzono nowy element. Aby przetestować jednostki hybrydowe w warunkach kwalifikacyjnych, IndyCar zorganizowało specjalną sesję. Turbosprężarki zostały przestawione na maksymalny tryb mocy. Zazwyczaj jest to zarezerwowane wyłącznie na Fast Friday oraz kwalifikacje.
Wyższe prędkości być może przyczyniły się do jedynych dwóch wypadków tegorocznych testów. Kyle Larson nie poradził sobie z podsterownością w T1 i dotknął ściany, niszcząc w ten sposób zawieszenie. Mistrz NASCAR Cup Series po raz pierwszy w życiu rozbił samochód IndyCar.
Scott McLaughlin utrzymał formę z sezonu 2024. Zeszłoroczny zdobywca pole position był najszybszy w sesji „high boost”. Drugie miejsce w tabeli zajął jakże imponujący Takuma Sato, choć nikt nie dał mu pomocnej dłoni w postaci tunelu aerodynamicznego. Jednakże niedługo później dwukrotny zwycięzca Indianapolis 500 również roztrzaskał swój bolid między zakrętami 1 i 2. RLL najprawdopodobniej będzie musiało zbudować dla swojego czwartego kierowcy zupełnie nowy samochód. Jak udowodnili Marcus Ericcson w 2024 oraz Colton Herta w 2022, wymiana bolidu może niestety poskutkować całkowitą utratą prędkości oraz zrujnowaniem The Month of May.
Z racji, że sesja ta trwała zaledwie 2.5 godziny (a właściwie to 2 godziny przez incydenty Larsona i Sato), 34 ekipy nie miały czasu, aby czekać na całkowicie pusty tor. Chcąc czy nie chcąc, wielu kierowców otrzymywało wsparcie tunelu aerodynamicznego, którego rzecz jasna zabraknie im w kwalifikacjach. Z tego samego powodu nikt nie ukończył pełnej próby kwalifikacyjnej, składającej się z 4-okrążeń wykonanych pod rząd, bez „slipstreamu”.
Powrót do symulacji wyścigowych na zakończenie testów
Finałowa sesja testów odbyła się popołudniu, po przerwie obiadowej. Mechanicy mieli dwie godziny na ponowne przestawienie bolidów w specyfikację wyścigową. Mimo mniejszych prędkości, o mały włos nie doszło do gigantycznej kraksy. Rinusowi VeeKay skończyło się paliwo, kiedy jechał w licznej grupie samochodów. Pato O’Ward, Santino Ferrucci i Helio Castroneves ledwo go ominęli przy około 340km/h. Szczególnie ostatni z nich musiał się napracować, gdyż czterokrotny zwycięzca Indy 500 musiał także uniknąć samochodu wyjeżdzającego z alei serwisowej. To mogło się skończyć naprawdę źle.
Mimo to nie ujrzeliśmy w trakcie tej sesji ani jednej przerwy lub wypadku. Dzięki temu mogliśmy przez 3 godziny przyglądać się samochodom oraz temu jak radzą one sobie w warunkach wyścigowych. Gołym okiem wyróżnili się Team Penske oraz Chip Ganassi Racing. Szczególnie kierowcy „Kapitana” zupełnie bez problemów wyprzedzali swoich rywali. Świetnie w brudnym powietrzu zaprezentowali się też, jak zwykle, Pato O’Ward i Alexander Rossi. Dużo mniej imponujące były zachowania aut Andretti. Choć Kyle Kirkwood znalazł się w czołówce tabeli, on oraz jego partnerzy wydawali się mieć cięższe zadanie w zakresie wyprzedzania.
Skoro już mowa o wynikach. Najszybszy na zakończenie testów był aktualny lider klasyfikacji punktowej, Alex Palou. Top 5 uzupełnili Felix Rosenqvist, Kyle Kirkwood, Conor Daly oraz Josef Newgarden. Co ciekawe, ich prędkości odstawały o kilka mil na godzinę od tego, co kierowcy wykonywali rok temu podczas Carb Day (finałowego dnia treningu). Być może w tempie wyścigowym przyczynia się do tego ociężała hybryda. Przechodząc płynnie do tego tematu…
Co kierowcy uważają o systemie hybrydowym?
Tegoroczna edycja Indianapolis 500 przejedzie do historii jako pierwsza z jednostkami hybrydowymi. Odczucia kierowców wobec tego dodatku są dość mieszane. Bonusowe 60 koni mechanicznych mocy wiąże się z 45-cioma kilogramami dodatkowej wagi w tylnej części samochodu. Ta zmiana balansu jednym odpowiada, a drugim nie.
– [Samochód – przyp. red.] jest bardziej leniwy, ale poza tym nie sprawia wrażenia innego – Christian Lundgaard.
– Nie ma ogromnej różnicy – Marcus Ericcson.
– Na pewno nie jest lepiej – powiedział równie małomówny i sarkastyczny, co zawsze, Alexander Rossi.
– Jest ciężej, dodanie wagi do samochodu nigdy nie pomaga. Ale nie było źle. Nie robi to takiej różnicy, co na torach ulicznych i drogowych – Alex Palou.
– Hybryda będzie tu miała większą rolę niż w jakikolwiek innym wyścigu. Przez naturę tego toru, długie proste, najmniejszą ilość oporu aerodynamicznego, użycie mocy hybrydowej robi ogromną różnicę – Josef Newgarden.
Kierowcy mają już sporo doświadczenia z hybrydami na standardowych torach. Niestety, w wolnych zakrętach samochody są z tego powodu bardziej ociężałe i ślamazarne. Przyczyniło się to też do pogorszenia produktu wyścigowego. Odkąd hybrydy zadebiutowały, tylko raz na torze „drogowym” zobaczyliśmy zmianę lidera na skutek walki koło w koło, a nie pit stopów. O ironio, miało to miejsce na torze Thermal Club, powszechnie krytykowanym za słabą jakość ścigania. Wyścigi IndyCar ostatnio stały się bardzo strategiczne i pozbawione nawet żółtych flag. Ciekawe zmagania w Milwaukee oraz Nashville, a także spora ilość wyprzedzania podczas omawianych testów na Indianapolis sugerują, że przynajmniej na owalach IndyCar wciąż będzie zadowalać swoich kibiców.
Zaczynamy The Month of May
Mimo kwietniowej daty, testy Indy 500 to tak naprawdę pierwsze dwa dni maja dla fanów IndyCar. Przygotowania do wyścigu potrójnej korony muszą jednak zostać chwilowo wstrzymane. W majówkowy weekend odbędzie się czwarta runda sezonu – Grand Prix of Alabama na torze Barber Motorsports Park. Tydzień później, w sobotę, 12 maja, kierowcy będą pokonywać Brickyard, ale w przeciwnym kierunku, na wersji „road course”. Oficjalne treningi do Indianapolis 500 ruszą we wtorek, 15 maja.
Testy Indy 500 2025 – Wyniki: Dzień 1 | Dzień 2 – High Boost Session | Dzień 2 – High Boost Session (bez tunelu aero) | Dzień 2 – Sesja 2
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!