Scuderia Ferrari zaliczyła w Australii nieudany weekend i zespół zdobył zaledwie pięć punktów. Po trudnym Grand Prix, kierowcy ekipy z Maranello podzielili się swoimi spostrzeżeniami.
Weekend do zapomnienia
Miało być jak nigdy, a wyszło jak zawsze. Tymi słowami można podsumować pierwszy w tym sezonie weekend wyścigowy F1 dla Ferrari. Źle było już w kwalifikacjach. Leclerc ukończył z siódmym czasem, a Hamilton był pozycję za nim. Jednak jeszcze gorszy okazał się wyścig. Monakijczyk na starcie przebił się na piąte miejsce, na którym utrzymywał się przez wiele okrążeń. Za to 7-krotny mistrz świata większość wyścigu oglądał tylne skrzydło Williamsa, jadąc zaraz za Alexandrem Albonem. Gdy spadł deszcz, swoje zrobiła strategia, a decyzja o późnym zjeździe na opony przejściowe kosztowała Ferrari sporo punktów. Ostatecznie Charles Leclerc zajął 8. miejsce, a Hamilton debiut w czerwonych barwach zakończył dopiero na 10. pozycji. Poza ogromnym zawodem, i nieudaną strategią, weekend w Australii zostanie przez kibiców Ferrari zapamiętany za sprawą nieporozumień w wiadomościach radiowych.
Hamilton widzi pozytywy
Mimo bardzo trudnego debiutu, Lewis Hamilton optymistycznie patrzy w przyszłość. Zdaniem Brytyjczyka, w SF-25 kryje się spory potencjał, który nie został w Australii pokazany.
– Nie wiem, czy mieliśmy dziś tempo choćby zbliżone do McLarena, ale myślę, że w bolidzie jest o wiele więcej osiągów, po prostu nie odblokowaliśmy ich w ten weekend – mówił Hamilton dla GPBlog.com.
Kierowca Ferrari podkreślał też wagę pewności siebie, którą budował przez cały weekend, i która zniknęła w czasie wyścigu.
– Od momentu gdy wsiadłem do samochodu w piątek, nie miałem pewności, szczególnie w szybkich zakrętach ogromnie traciłem. W sobotę wracała pewność siebie, budowałem, budowałem, budowałem… a potem dotarliśmy do wyścigu i znowu zaczęliśmy od zera. Nie miałem pewności siebie przez właściwie cały wyścig, ale myślę, że także przez ustawienia bolid był bardzo trudny.
Leclerc podkreślił problemy Ferrari
Na nieco inne rzeczy zwrócił uwagę Charles Leclerc. Uważał on, że zespół ma sporą stratę nie tylko do McLarena, ale także do Red Bulla.
– Byliśmy dosyć blisko Mercedesa z przodu, ale to tyle. McLaren i Red Bull są dużo szybsi. Dlaczego, szczególnie w takich warunkach, jeszcze nie wiem. Jest sporo pracy do wykonania – mówił mediom Monakijczyk, dodając także, że słaba forma w zmiennych warunkach nęka Ferrari nie po raz pierwszy. – To była nasza słabość, którą mamy już od kilku lat. Byliśmy sinusoidą, zawsze gdy padało i było wilgotno. Musimy nad tym popracować.
Na koniec Leclerc skomentował strategiczne decyzje zespołu, które mogły przykryć słabą formę, a zamiast tego jeszcze bardziej zepsuły i tak nieudane Grand Prix.
– Zdecydowanie była to stracona szansa. Mam na myśli, że szczególnie w takich warunkach, gdy wszystko się zmienia, a ty nie masz tempa, to właśnie tak trzeba zdobywać punkty. Nie byliśmy wystarczająco szybcy na początku wyścigu, gdy był on dość nudny. A w momencie, gdy dokonanie właściwej decyzji miało znaczenie, nie zrobiliśmy tego.
Szansa na poprawę już w tym tygodniu
Na szczęście dla Ferrari, szybko nadejdzie okazja aby odbić się po fatalnym starcie sezonu. Następna runda Formuły 1 odbędzie się już w dniach 21-23 marca, na torze Shanghai International Circuit. Wydaje się, że podczas GP Chin nieco bardziej rozjaśni się forma SF-25. Pierwszy weekend sezonu nie był do końca miarodajny, chociażby ze względu na warunki, oraz specyficzny obiekt, jakim jest Albert Park. Dopiero przyszłe weekendy pokażą, jak duży potencjał, o którym mówił Hamilton, kryje w sobie bolid stajni z Maranello.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!