23 czerwca odbyły się przedpremierowe pokazy "F1: Film" w reżyserii Josepha Kosinskiego. Oficjalna premiera już w nadchodzący piątek, 27 czerwca. Natomiast tutaj przeczytacie, czego można się spodziewać po tej produkcji bez spojlerów fabularnych.
Obsada filmu
Wspomnianym wcześniej reżyserem jest Joseph Kosinski. Stworzył on jeden z lepszych filmów akcji ostatnich lat, a może i całej historii kina. Chodzi mianowicie o „Top Gun: Maverick” z Tomem Cruisem. W „F1: Film” również nie możemy narzekać na obsadę, zobaczymy tam nagrodzonych Oscarami Brada Pitta i Javiera Bardema. Za scenariusz odpowiedzialny był Ehren Kruger, a produkcją zajął się Jerry Bruckheimer, którzy razem z Kosinskim współpracowali przy Maviericku. Nie bez powodu krytycy bardzo często porównują film o F1 z Top Gunem.
Film „F1”. Opublikowano pełny trailer produkcji z Bradem Pittem
Jedną z ważniejszych postaci przy tworzeniu tego filmu był Lewis Hamilton, to właśnie Brytyjczyk doradzał w wielu aspektach technicznych.
– Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było skontaktowanie się z Lewisem Hamiltonem, ponieważ to on żyje tym sportem każdego dnia. Jest jednym z najlepszych w historii i poprosiłem go, aby został moim partnerem przy realizacji tego filmu. Dzięki Lewisowi miałem niesamowite wejście w ten świat. Jedną z osób, z którymi mnie zapoznał, był Toto Wolff, szef Mercedesa – powiedział Kosinski.
„F1: Film”. Produkcja filmu
Kiedy widzimy Brada Pitta i Damsona Idrisa za kierownicą bolidów Apex GP, to nie jest żaden green screen albo CGI, tylko naprawdę aktorzy jechali samochodami… F1? No właśnie nie jest to bolid F1, a zmodyfikowane konstrukcje z F2. Zostały one ulepszone we współpracy z Mercedesem, aby wyglądały jak te z Formuły 1. Trzeba przyznać, że wykonano kawał dobrej roboty, bo gołym okiem w kinie nie widać było znaczących różnić.
– Kupiliśmy sześć bolidów F2 i we współpracy z inżynierami z Mercedesa zbudowaliśmy prawdziwe samochody wyścigowe, które mogłyby przewozić kamery, rejestratory i nadajniki do realizacji tego filmu. Za każdym razem, gdy widzisz Brada lub Damsona w bolidzie, to oni sami prowadzą jeden z tych samochodów na prawdziwym torze F1. Tak więc w ten sposób podeszliśmy do realizacji tego filmu – zdradził Joseph Kosinski
Film nagrywano na siedmiu torach F1: Silverstone, Hungaroring, Spa-Francorchamps, Zandvoort, Monza, Suzuka, Meksyk, Las Vegas i Abu Zabi. Dodatkowo pojawiła się Daytona i kilku bardziej uważnych widzów mogło zauważyć Brands Hatch, który użyto zamiast jednego z torów w kilku fragmentach. Produkcja rozpoczęła się w 2023 roku, ale została przerwana w okolicach lipca/sierpnia z powodu strajku scenarzystów w Hollywood. Dla przykładu podczas lipcowego GP Węgier, na torze trwały nagrywki. Jednak nie było tam wtedy Brada Pitta i Damsona Idrisa, a postacie zostały zagrane przez ich dublerów. Strajk zakończył się pod koniec września. Niektóre tory z fabuły filmu musiały zostać nagrane dopiero w kolejnym sezonie F1. Z tego oto powodu premierę przełożono na 2025 rok.
Pozytywne aspekty filmu
Nadszedł czas, żeby w końcu napisać, co konkretnie wczoraj zobaczyłem na ekranie. Bardzo często uczęszczam do kina, więc wczoraj do sali wchodziłem jako dwie osoby: kinomaniak i wieloletni fan F1. Muszę przyznać, że w obu przypadkach bawiłem się świetnie oglądając ten film.
Zacznijmy od największego plusu, czyli sceny akcji. Joseph Kosinki i cała jego ekipa spisała się świetnie, tak jak we wspominanym wcześniej Top Gunie. Człowiek w pewnym momencie zapomina, że to nie są fragmenty prawdziwego wyścigu, a tylko film. Nagrania z bolidów i na twarze Pitta oraz Idrisa wyglądają bardzo realistycznie. Szczególnie polecam wybrać się na ten film w formacie IMAX, ponieważ to właśnie na nim szczęka czasami opada z wrażenia. Warto wspomnieć, że w niektórych fragmentach wykorzystano nagrania z prawdziwych bolidów F1. Dla przykładu w Belgii użyto onboard Pierre’a Gasly’ego i przerobiono to na konstrukcję Apex GP. W filmie pojawia się kilka wydarzeń z sezonu 2023, więc na pewno to nie jedyny taki przypadek, gdzie zamieniono prawdziwy samochód F1.
Innym aspektem robiącym różnicę w tym filmie jest dźwięk i muzyka. Za soundtrack odpowiedzialny był Hans Zimmer, znany z takich dzieł jak: „Rush”, „Interstellar”, „Gladiator” czy wspominany często „Top Gun: Maverick”. Podczas filmu można usłyszeć piosenki takich artystów jak: Ed Sheeran, Don Toliver i Tate McRae. Oczywiście pojawiają się też takie klasyki jak „We Will Rock You” zespołu Queen. W trakcie Grand Prix można dostać gęsiej skórki wsłuchując się w ryk silników, które brzmią 1:1 jak te prawdziwe ze świata F1.
Warto zwrócić uwagę na…
Ostatnią pozytywną częścią tego filmu, o którym chce wspomnieć, jest gra zespołowa i kobiece postacie. W przyjemny sposób zostało ukazane, że motosport nie jest sportem indywidualnym, gdzie tylko kierowca ma znaczenie. Każdy członek zespołu dokłada swoją cegiełkę w sukces zespołu. Nawet mechanik, a tym filmie mechaniczka operująca pistoletem do wymiany opon. „F1: Film” pokazuje, że w F1 również jest miejsce dla pań. W filmie mamy Kate (główna inżynier zespołu) i Jodie (wspomniana wcześniej mechaniczka). Natomiast obecnie w królowej motosportu mamy również kilka znanych kobiet, między innymi Hannah Schmitz (inżynierka ds. strategii w Red Bullu) i Laura Müller (inżynier wyścigowa Ocona).
Michèle Mouton – legenda motorsportu obchodzi urodziny
„F1: Film”. Na te wady zwrócisz uwagę!
Głównym problem filmu jest realizm. Przede wszystkim warto wspomnieć o głównej postaci, czyli Sonny’m Hayesie, który aż po 3 dekadach powraca do F1. Natomiast my uważamy, że Fernando Alonso już powoli staje się za stary na ten sport. Główni bohaterowie nie wyprzedzają innych kierowców na torze, a powiedziałbym wymijają ich na prostej. Każdy film o motosporcie na to cierpiał, „Le Mans ’66”, a nawet „Rush”. Kolejnym aspektem jest aż za bardzo brutalna walka na torze. Zdarzają się takie pojedynki, gdzie żaden z kierowców nie odpuści, ale nie są one tak często, jak w filmie. Podczas seansu było za dużo nierealistycznych wypadków, zwłaszcza jeden w deszczu. Albo, kiedy kierowca w trakcie Grand Prix aż 3 razy umyślnie wymieniał przednie skrzydło (mały spoiler). Dochodzi również nieprzestrzeganie regulaminu sportowego, gdzie kilka incydentów zakończyłoby się karą albo i czarną flagą.
Fabuła też pozostawia trochę do życzenia, mamy tutaj typową drogę od zera do bohatera. Zespół, który był kopią Williamsa z 2019 roku, nagle jest w stanie walczyć o regularne punkty, a przy odrobinie szczęścia nawet i zwycięstwa. Jednak w tego typu filmach fabuła nie gra aż takiej istotnej roli. Chociaż muszę przyznać, że wątek miłosny trochę aż za bardzo został wymuszony, ale no cóż takie już jest Hollywood.
Jeśli ktoś liczył, że kierowcy F1 będą czymś więcej niż dodatkiem do filmu, to niestety zawiedzie się. Oczywiście pojawiają się kilkukrotnie, ale nie są oni kluczowym aspektem w fabule. Natomiast z kilkoma szefami zespołów nagrano dodatkowe sceny, z Willem Buxtonem, a nawet Stefano Domenicalim.
YT: F1® The Movie | Main TrailerPodsumowanie
Osobiście oceniłem ten film na 8/10. Według mnie jest to pozycja obowiązkowa do obejrzenia tego lata i nie zdziwię się jak box office przekroczy miliard dolarów. Brad Pitt i osoby odpowiedzialne za Top Guna, czego chcieć więcej?
Dla kibiców Formuły 1 zalecam jedno przed wejściem do sali kinowej, podejście z dystansem do tej produkcji. Nie wymagajcie bardzo realistycznej historii, albo czegoś, co miałoby być na faktach. Bawcie się dobrze, oglądając cudowne sceny z bolidów i mając możliwość zobaczenia cały otaczający nas świat Formuły 1 na wielkim ekranie.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!