George Russell przestrzega Formułę 1, która nie może brać swojej popularności za pewnik. Mistrzostwo znajduje się w krytycznym momencie. F1 powinna zachować ostrożność, bo wszystko może się rozpaść.
Formuła 1 jest silniejsza niż kiedykolwiek
George Russell został w tym roku liderem Mercedesa po przejściu Lewisa Hamiltona do Ferrari. Od 2021 r. jest również dyrektorem Grand Prix Driver’s Association. Pełni tę rolę wraz z Carlosem Sainzem, który został wybrany w lutym 2025.
Relacja między FIA a GPDA znacznie się pogorszyła w ciągu ostatniego roku. Związane jest z to głównie z brakiem komunikacji między kierowcami a reprezentantami federacji. Przyczyną są także liczne kontrowersje, które wywołuje Mohammed Ben Sulayem swoimi decyzjami.
– Będę szczery: Alex Wurz i Anastasia Fowle, nasza doradczyni prawna, wykonują większość ciężkiej pracy. Ale oczywiście w ciągu ostatnich 18 miesięcy byliśmy znacznie bardziej zaangażowani, niż pierwotnie zakładaliśmy, bo sytuacja stała się tak bardzo podzielona. Rozwój wydarzeń był dość zaskakujący, nawet dla mnie osobiście. Byłem znacznie bardziej zaangażowany, ale trzeba znaleźć równowagę. Kiedy dołączyłem do GPDA, nie miałem zamiaru angażować się politycznie w FIA, ponieważ w tamtym momencie nie było to w ogóle istotne. To była raczej współpraca – opowiedział Brytyjczyk w wywiadzie dla Motorsport-Total.
F1 znajduje się w krytycznym momencie
Prezydent FIA wzbudził kontrowersje i niezadowolenie wśród kierowców m.in. zmianami w kodeksie sportowym. Załącznik B zmieniono na początku 2025, ale niedawno dokonano poprawek. Nadal jednak przewiduje on kary finansowe za m.in. używanie wulgaryzmów podczas konferencji prasowych oraz wyrażenie opinii, która mogłaby narazić na niebezpieczeństwo sędziów federacji. Można teraz wymierzać również kary sportowe, czyli np. przesunięcie o 3 miejsca na pozycji startowej.
George Russell skrytykował podejście Mohammeda Ben Sulayema. Miesiąc temu stwierdził, że rola GPDA znacznie się zmieniła od momentu powołania w 1961, a następnie ponownie w 1994. Obecnie zamiast zajmować się bezpieczeństwem, chodzi o sprawy polityczne.
Kierowca Mercedesa jednak nie zamierza rezygnować z roli dyrektora. Swoje podejście uzasadnia pozycją, w której znajduje się Formuła 1. Sport cieszy się bezprecedensową popularnością, m.in. dzięki serialowi Drive to Survive, zakrojonych działaniach marketingowych czy obecności sportu w świadomości publicznej.
– Nie, nie zrobiłbym tego [odszedł – przyp. red.]. Ponieważ teraz jako sport płyniemy na fali – ale jeśli z niej spadniesz, sprawy mogą bardzo szybko pójść w złym kierunku. Dlatego wszyscy musimy zachować czujność i nie traktować obecnej pozycji Formuły 1 jako czegoś oczywistego. Zespoły wykonują świetną robotę. Liberty i Stefano [Domenicali] wykonują fantastyczną robotę z marketingiem i promocją, tak jak ostatnio na przykład zrobili to z Lego – kontynuował George Russell.
Wszystko może się rozpaść
George Russell przestrzega Formułę 1 przed zbytnią pewnością siebie. Sport cieszy się popularnością, ale nie wiadomo jak długo to potrwa. Utrzymanie zainteresowania na dłuższą metę jest trudne.
Kalendarz F1 się rozrasta i więcej krajów chce organizować Grand Prix. Swoje zainteresowanie zgłosiły m.in. Rwanda, RPA i Tajlandia. Brytyjczyk uważa jednak, że Formuła 1 musi zachować ostrożność i nie odpuszczać starań o podtrzymanie pozycji mistrzostwa w świecie motorsportu.
– Ale to jak wieża Jenga: jeśli jeden element upadnie, cała konstrukcja może się zawalić. Dlatego nie możemy teraz odpuścić, póki jesteśmy w tak silnej pozycji – bo, jak powiedziałem, wszystko może się zmienić bardzo szybko. Wzrost może zniknąć tak samo niespodziewanie, jak się pojawił. Dlatego ta faza jest być może ważniejsza niż kiedykolwiek – podsumował 27-latek.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!