Oscar Piastri wygrał po raz trzeci z rzędu. Red Bull zaliczył kolejną wpadkę. Ferrari okazało się gorsze od Williamsa. Kto wykorzystał swoją okazję w Miami, a kto wolałby zapomnieć o tym weekendzie? Oto nasz werdykt.
Zwycięzcy
Oscar Piastri
Oscar Piastri wygrał w Miami trzecie Grand Prix z rzędu w tym sezonie. Tym samym nie tylko powiększył swoje prowadzenie w klasyfikacji generalnej, ale też ma o jedno więcej zwycięstwo niż Lando Norris. Australijczyk zajął drugie miejsce w sprincie, bo szansa na wygraną zniknęła po wyjechaniu samochodu bezpieczeństwa. Jego najgorszy moment podczas całego weekendu przyszedł parę godzin później. W kwalifikacjach do niedzielnego GP uplasował się na 4. pozycji, gorzej od kolegi zespołowego i Kimiego Antonellego w Mercedesie. Właściwie to był jedyny moment, gdzie Piastri mógł pokazać się z lepszej strony.
Lider mistrzostw F1 skorzystał na zamieszaniu między Norrisem a Verstappenem na pierwszym okrążeniu i wysunął się na drugie miejsce tuż po starcie. Można argumentować, że trochę zbyt długo czasu spędził próbując wyprzedzić Holendra, będąc znacznie szybszym od niego. Mimo wszystko, czterokrotnego mistrza świata nigdy nie jest łatwo wyprzedzić, a Piastri poradził sobie lepiej niż kolega zespołowy. Wybrał odpowiedni moment i szybko zbudował kilkusekundowe prowadzenie. Australijczyk wykorzystał przewagę MCL39, które jest szybsze od RB21 na prostych i świetnie radzi sobie z oponami. Nie popełnił błędu przy neutralizacjach i dowiózł zwycięstwo dla zespołu.
Williams
Williams ponownie dowiózł podwójne punkty w Grand Prix. Co prawda weekend w Miami był dla nich pełen wzlotów i upadków, ale mogą zaliczyć go do udanych. Alex Albon zdobył 4. miejsce w sprincie, które stracił w wyniku 5-sekundowej kary. Z kolei Carlos Sainz zderzył się z bandami i przebił nową oponę, co zakończyło jego sprint.
Jednak już kilka godzin później w kwalifikacjach obaj kierowcy Williamsa nie dość, że bez problemów weszli do Q3, to jeszcze uplasowali się wyżej od Leclerka i Hamiltona w Ferrari. Nie przypadkiem pokonali stajnię z Maranello, lecz po prostu mieli lepsze tempo. Carlos Sainz walczył z byłym kolegą zespołowym podczas Grand Prix i przez pewien czas skutecznie utrzymywał się z przodu. Możliwe, że drobne błędy kosztowały go wyższą pozycję na koniec. Nie był też zadowolony z komunikacji z zespołem przez radio. Incydent z siedmiokrotnym mistrzem świata na ostatnim okrążeniu również nie pomógł, ale nie otrzymał za to żadnej kary.
Alex Albon przejechał spokojny wyścig i skorzystał na neutralizacjach. Ukończył GP na 5. miejscu i zdobył 10 punktów dla Williamsa. Pokazał się z lepszej strony niż Hiszpan.
McLaren
Podczas całego weekendu można było zdobyć maksymalnie 58 punktów za sprint i niedzielne Grand Prix. Tak zrobił McLaren i umocnił przewagę w klasyfikacji konstruktorów nad Mercedesem (246 vs 141). Co prawda kierowcy stajni z Woking nadal nie maksymalizują szans w kwalifikacjach, bo do pole position do sprintu i GP pobili ich Kimi Antonelli i Max Verstappen. Wykorzystują jednak przewagę MCL39 na dystansie wyścigu, co widać szczególnie w przypadku niskiej degradacji opon oraz prędkości na prostych.
Zak Brown dość śmiało stwierdził, że McLaren nie ma najszybszego bolidu, a zwyczajnie wykonują dobrą pracę jako zespół. Inne zdanie miał Andrea Stella, który przyznał, że ich auto miało w Miami przewagę i kierowcy z niej skorzystali. Szef zespołu ma oczywiście rację i zarówno fani, jak i ekipa papai widzi już po raz kolejny w tym roku, że nie wystarczy zbudować najlepszy samochód. Trzeba umiejętnie wykorzystać wszystkie okazje, bo rywale z pewnością wyeksploatują wszelkie niedociągnięcia.
Przegrani
Ferrari
Podobnie jak w przypadku Astona Martina, dobry wynik w sprincie nie okazał się reprezentatywny dla rzeczywistego poziomu Ferrari. Lewis Hamilton dzięki dobrej strategii zajął trzecie miejsce i miał nadzieję, że momentum będzie trwać w kwalifikacjach. Oczekiwania spełzły na niczym, bo odpadł z Q2 i startował z 12. miejsca.
Charles Leclerc wyeliminował się ze sprintu jeszcze przed jego początkiem. Ferrari założyło mu pośrednie opony deszczowe, gdy wyjeżdżał na tor, co okazało się błędem. Przy intensywnym deszczu, Monakijczyk stracił kontrolę i rozbił się. W późniejszych kwalifikacjach do GP zajął tylko 8. miejsce, za dwoma kierowcami Williamsa.
Dość powiedzieć, że decyzja strategiczna w sprincie była jedyną słuszną Ferrari w tym aspekcie w Miami. Do Grand Prix Charles Leclerc i Lewis Hamilton startowali na różnych oponach. Jechali kolejno na średniej i twardej, a po rundzie pit stopów było odwrotnie. Wylądowali obok siebie i zespół chciał dogonić Kimiego Antonellego na 6. miejscu.
Stratedzy mogli podjąć dobrą lub złą decyzję, ale wybrali najgorszą. Zamieszanie w komunikacji i zamiana miejscami sprawiły, że Leclerc i Hamilton zdążyli przegrzać swoje opony, więc nie było nawet szansy na dogonienie kierowcy Mercedesa. Siedmiokrotny mistrz świata był słusznie niezadowolony, rzucając sarkastyczne uwagi przez radio.
Tor w Miami obnażył słabe strony SF-25, czyli m.in. wolne zakręty. W poprzednich latach było to mocną stroną bolidów Ferrari. Obaj kierowcy zgodzili się, że auto zwyczajnie potrzebuje ulepszeń. Szef zespołu Fred Vasseur miał inne zdanie, mówiąc, że nadal wierzy w projekt i dużo im nie brakowało do Mercedesa i Red Bulla pod względem tempa. Jednak fakt, że w kwalifikacjach pokonał ich Williams, a w wyścigu Carlos Sainz mógł walczyć z Hamiltonem i Leclerkiem, natomiast Alex Albon skończył na wyższej pozycji, powinien dać mu myślenia.
Aston Martin
Lance Stroll ponownie skorzystał z zamieszania wokół niego, neutralizacji i pecha swojego kolegi zespołowego, zdobywając pięć punktów w sprincie. Nie odzwierciedla to rzeczywistej sytuacji zespołu, co szybko stało się jasne w kwalifikacjach do niedzielnego Grand Prix. Obaj kierowcy odpadli z Q1, a wyścig zakończyli na przedostatnim i ostatnim miejscu.
Fernando Alonso zapewne będzie chciał zapomnieć o tym weekendzie. Co prawda przeszedł do SQ3, dzięki współpracy z Verstappenem, który odwzajemnił przysługę i dał mu cień aerodynamiczny w SQ2, ale potem było już tylko gorzej. Dwukrotny mistrz świata miał szansę ukończyć sprint w pierwszej piątce, gdyby nie kolizja z Liamem Lawsonem. Można było tego uniknąć, gdyby nie błędy strategiczne. Zespół nie posłuchał Alonso, gdy ten przez parę okrążeń prosił o zmianę opon na slicki, mimo że Tsunoda pokazał swoim tempem, że ta mieszanka była szybsza. Na pit stop zjechał za to Stroll, który na tym bardzo skorzystał.
Grand Prix Miami pokazało, że Aston Martin jako jedyny zespół w padoku był wolniejszy niż w 2023. AMR25 jest szybsze w szybkich zakrętach niż AMR23, ale na niewiele to się zdało. Bolid nie ma przyczepności, co pokazał obrót Alonso, gdy ten próbował dogonić Gasly’ego w Alpine. Telemetria pokazuje, że jechał dokładnie tak, jak w poprzednim okrążeniu – nie przestrzelił zakrętu, nie przycisnął pedału gazu wcześniej. Po prostu stracił trakcję.
Potwierdza to, co stało się jasne już w poprzednich wyścigach. Tegoroczny bolid Astona nie ma przyczepności mechanicznej. Co więcej, Andy Cowell przyznał, że tylne zawieszenie nie zachowuje się jak powinno, a w rezultacie tył jest niestabilny i nieprzewidywalny. Ekipa z Silverstone mierzy się z tym problemem już od trzech lat i nadal go nie rozwiązała. Dramatyczną sytuację chyba najlepiej obrazuje wynik Alonso, który skończył na 15. miejscu, ale 20 sekund za kierowcą Stake. Stroll uplasował się na 16. pozycji.
Liam Lawson
Liam Lawson jak na razie tylko potwierdza słuszność decyzji Red Bulla o zdegradowaniu go do Racing Bulls. Nie ma żadnych punktów w klasyfikacji mistrzostw, ale zdobył już 6 karnych na superlicencji. W sprincie spowodował kolizję z Fernando Alonso i miał szczęście, że sędziowie potraktowali sprawę dość łagodnie.
Otrzymał 5 sekund kary i 1 punkt karny do superlicencji, bo wzięto pod uwagę okoliczności łagodzące, czyli mokry, ale przysychający tor. Stracił więc 7. miejsce w sprincie. W kwalifikacjach do GP odpadł z Q2 i startował z 15. pozycji, za Isackiem Hadjarem na 11. W niedzielę zderzył się z Jackiem Doohanem z Alpine, w wyniku czego obaj nie ukończyli wyścigu z powodu uszkodzeń.
Red Bull
Red Bull już po raz drugi dokonał pomyłki przy pit stopie. Takie problemy są niepodobne dla ich zespołu, więc tym bardziej dziwi fakt, że wpadka zdarzyła się już kolejny raz. Po zmianie opon w sprincie mechanicy zbyt szybko wypuścili Verstappena, który wjechał pod koła Antonellego i uszkodził przednie skrzydło. Sytuacja była niebezpieczna dla członków zespołu, ale obaj kierowcy zrobili wszystko, co mogli, by uniknąć większych nieprzyjemności. Niestety, szanse na dobry wynik obojga zniknęły. Holender otrzymał 10 sekund kary za niebezpieczne wypuszczenie w alei serwisowej i spadł na 17. miejsce.
Czterokrotny mistrz świata zdobył pole position w kwalifikacjach do Grand Prix, co potwierdziło, że RB21 dotrzymuje tempa MCL39 na jednym okrążeniu. Na dystansie wyścigu jednak Red Bull nie miał szans, podobnie jak pozostałe osiem zespołów, które miały problem z przegrzewaniem i zużyciem opon.
Zespół z Milton Keynes przywiózł do Miami nową podłogę dla Maxa Verstappena. Ulepszenie okazało się skuteczne, ale Helmut Marko przyznał, że niewystarczająco. Zaszokowało go tempo McLarena w wyścigu, gdy Oscar Piastri bez problemu zbudował przewagę po wyprzedzeniu jego kierowcy. Na kolejne GP w Imoli planowane są kolejne poprawki.
Jack Doohan
Jack Doohan po raz pierwszy uzyskał lepszy wynik w kwalifikacjach niż Pierre Gasly. Chociaż powodem tego był korek podczas drugiego okrążenia pomiarowego Francuza. Jego kolega zespołowy i tak ukończył wyścig, startując z alei serwisowej po zmianie ustawień w warunkach parc fermé. Tymczasem Jack Doohan zderzył się z Liamem Lawsonem na pierwszym okrążeniu.
Nie zdołał dojechać z przebitą oponą do garażu i spowodował na moment neutralizację wirtualnym samochodem bezpieczeństwa. Nie zdobył jeszcze żadnego punktu w klasyfikacji generalnej, ale ma już 4 karne na superlicencji. Oliver Oakes, szef zespołu Alpine, zaprzeczał doniesieniom, jakie pojawiły się przed GP Miami, że Doohan zostanie zastąpiony przed Imolą. Jednak jak podaje The Race, w następnym Grand Prix jego miejsce ma już zająć Franco Colapinto. Decyzja miała zostać podjęta w niedzielę wieczorem.
Ollie Bearman
Ollie Bearman to kolejny kierowca, który będzie chciał zapomnieć o weekendzie w Miami. Rozbił się pod koniec jedynej sesji treningowej. Do sprintu zakwalifikował się na ostatnim miejscu. Nieźle radził sobie w samym wyścigu, który ukończył na 8. pozycji, ale otrzymał karę 5 sekund za niebezpieczne wypuszczenie po pit stopie pod koła Nico Hülkenberga. Spadł więc na 14. lokatę.
W kwalifikacjach do niedzielnego Grand Prix ponownie uplasował się ostatni, podczas gdy Esteban Ocon startował z 9. pozycji. Nie szło mu najgorzej w wyścigu, bo wykorzystał zderzenie Lawsona z Doohanem. Niestety na 28. okrążeniu napotkał problemy. Stracił moc, co było wynikiem awarii jednostki napędowej w jego bolidzie. Wywołało to neutralizację wirtualnym samochodem bezpieczeństwa. Bearman oczywiście nie mógł kontynuować dalej.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!